Smutne, ale prawdziwe.

To tak bardzo ja w tym roku. Skończy się pewnie tak jak dwa lata

temu - sama z piwem w domu przed kompterem albo rycząca lub

denerwująca sąsiadów muzyką. Pewnie padnie ta pierwsza opcja.

Nikt nie ma wolnej chaty, w plener za duże ryzyko iść, bo nikt nie

chce mandatów płacić i tak dalej. Także - alone in my own home.

Ewentualnie może przejdę się na Plac Św. Wojciecha zdjęcia dla

fajerwerków porobić. Ale bez psa, bo przecież ten tak na nie ujada,

że ja bym ogłuchła, a on stracił głos. Nie boi się, ale warczy na nie.

A wczorajszy mecz Southampton vs Arsenal okropny. Nie wiem co

sobie Kanonierzy myśleli, ale mając szansę na pierwsze miejsce w

ligowej tabeli ci przegrali 0:4. No wstyd! Brzydki mecz.. jak oni się

w końcu nie ogarną i nie zaczną porządne grać, to źle im wróżę..

A dzisiaj.. wstałam po 8, szybko zjadłam, ogarnęłam się i na 10 do

kościoła. Potem do domu, oglądanie Listów Do M razem z mamą i

potem na chwilę do dziadków. Obiad, przeliczenie swojej kolekcji

rap płyt i.. 64 sztuki! Jestem dumną posiadaczką takiej ilości płyt.

Lubię je zbierać - w końcu jak już będę miała swoje auto, to w nim

czegoś słuchać będę. Do tego jak już zaczęłam chodzić na koncety,

to mam na czym zgarniać autografy. Jedni palą, ćpają i chleją, a ja

sobie zbieram płyty. A moja mama jeszcze na to narzeka. Wstyd..

A teraz.. idę dalej błądzić z nudów po internecie, potem spacer z

psem, a o 20 oglądam Tylko Mnie Kochaj i gadanie na Skype z

Magdą, Białym i Patrycją chyba też. Nie wiem jak Dagmara i Kaja.

Bang!