tak bardzo kocham to zdjęcie....
pamiętam ile radości w moim sercu radowało się, gdy moja najwspanialsza D zaczęła sie mnie słuchać na cordeo, to było coś wspaniałego, tak jak nasze pierwsze kładzenie w promieniach słońca...
brakuje mi tego wszystkiego, na prawdę, oddałabym wiele by móc chociaż przytulić się do niej, opowiedzieć co u mnie, pocałować w ten mądry pyszczek, wszystko do mnie wróciło, musze opanować łzy, jakoś przetrwać, przecież mija dzisiaj 8 miesięcy od naszego rozstania...
męczycie mnie do dzisiaj pytaniami dlaczego, co sie stało.
wie pare osób z 'końskich' i nie 'końskich' i niech tak zostanie, proszę.
pisząc to rycze jak dziecko,bo przypomina mi się wszystko, na prawdę wszystko.
nie miałam odwagi tutaj pisać, dla Was jestem już skończoną osobą, jak to mi jedna osoba napisała, nigdy nie byłam koniarą i nie mam prawa tak o sobie mówić, ok, zapamiętałam, przyjęłam do świadomości z wielkim bólem.
na sam koniec chciałam wam powiedzieć, że całym sercem jestem z Wami i co najważniejsze, jestem przy moim skarbeczku zawsze sercem i duchem...
nie wiecie kurwa ile bym oddała za to by ją chociaż przytulić, na prawdę!
życie kurwa mać! lecz niestety to już nie jest możliwe, a szkoda, bo po tych 8 miesiącach czuje sie jak kompletny wrak człowieka, jestem do niczego, tak wiem,ale walczyć nie moge, bo juz niestety nie mam mozliwości, zostało mi tylko wspominać i cieszyc sie tym co kiedyś było, i marzyć, marzyć, że jest jej dobrze tak jak było Jej ze mną..
przy mnie czuła sie taka bezpieczna, zaufała mi,a wszystko sie zniszczyło, wszystko pękło jak bańka mydlana.
znów się rozkleiłam, przepraszam Was wszystkich.
kiedyś Wam opowiem co się stało, dlaczego.
teraz nie mam siły ani odwagi.
jeżeli ktoś mógłby spełnić moje jedyne marzenie to niech mi zwróci moje gniade szczęście.
oddam wszystko, wszystko...
:( przepraszam!