To nie tak, ze sie skarze. Mam fajne zycie, wspaniala rodzine. Przyjaciol tez mam cudownych. Moze nie jest ich wielu, ale sa to ludzie, za ktorymi wskoczylabym nawet w ogien, sa nimi osoby, ktorym ufam. To taka rodzina, ktora mialam mozliwosc sobie wybrac. Nie jestem sama, a jednak samotnosc daje mi sie we znaki. Nie mam obok siebie osoby, ktora bylaby zawsze przy mnie. Nie, nie przy mnie. Ze mna. Osoby, ktora lapalaby moje lzy zanim zdazylyby wyplynac z oczu; osoby ktora poswiecilaby dla mnie wszystko, byleby byc ze mna. Chcialabym by byl ktos, kto totalnie zwariowalby na moim punkcie, ktos kto pilby ze mna mega goraca herbate z cytryna a potem narzekal, ze poparzyl sobie jezyk. Takiej osoby wlasnie potrzebuje.