o tak, "pacific" gora, czerwony towarzyszy mi za kazdym razem podczas wyprawy do lasu,
pomimo swietnej pogody, brakuje mi troszke cieplejszych dni na spacery po lesie (ale teraz przynajmniej nie ma krwiozerczych kleszczy:D)
czwartek byl rzeczywiscie mega, oby wiecej takich (musisz przyjezdzac czesciej), piatek tez niczego sobie (biorac pod uwage popiol na twoim czole bawiacy mnie do lez caly czas), sobota troszke ciezka, ale sobotni obiad... nie da sie opisac slowami, szczegolne podziekowania dla szefa kuchni (ktory zbiera pochwaly) i podziekowania (juz nie szczegolne) dla asystenta [ktory zbiera (i tu niecenzuralne slowo)..., bo placki mialy za duzo cynamonu], ale krobik po raz setny nas zaskoczyl, to mu trzeba przyznac, agatka tez sie spisala:*
ela teraz musisz sie doprowadzic do zdrowia i przygotowac na kolejny przyjazd, a wiedz ze imprezy czwartkowe sa co tydzien:p
juz jutro piernikowo, czwartek w toruniu, pierwszy torunski czwartek od koncowki wrzesnia, az mi dziwnie na sama mysl
no i fryzjer [nadal dla mnie to dziwnie brzmi (jak suszarka o poranku przy mojej glowie:/ )]