Czerwone Wierchy...
tym razem była prawdziwa wędrówka i Orla Perć
oraz niesamowity klimat schronisk: zapach goracej herbaty,
brak chociażby kawałka wolnej od śpiworow i turystów podłogi,
przemykający zwinnie w tłumie toprowcy
i cudowny górski wiatr otwierający w nocy z hukiem małe drewnane okienka...
znowu góry i kolejne oczyszczenie,
ciągle tylko em em i em ;-)