no i znowu sporo ponad miesiąc od ostatniej notki.
bezapelacyjnie najdłuższe wakacje w moim życiu. nigdy nie miałam tyle czasu na poznanie samej siebie. joga, koncerty, kina letnie, dachy, muzeum, kąpieliska, książki, słońce. Kraków i autostop do Berlina. a syndrom pracoholika odzywał się już od dawna.
jednak będąc w tym samym, nawet ukochanym miejscu, nigdy nie zmienisz starych przyzwyczajeń...
ale zawsze możesz zaskoczyć samego siebie. na przykład idąc na Uniwersytet Ekonomiczny.
albo słuchając Biebera...