Zdjęć było... dużo, nie chce mi się sprawdzać ile, a za znośne uznałam zaledwie dwa i pół. Nie z powodu jakości (która, notabene, była na niektórych fotkach powalająca) ale przeze mnie. Należę do tych ludzi, którzy nie mogą na siebie patrzeć. Czyli wyszło na to, że jednak nie akceptuję samej siebie.
Dopadło mnie jakieś choróbsko, męczy mnie kaszel i bolą mięśnie, a przy tym czuję się trochę jak zombie, tylko ciut bardziej żywa. Ominęła mnie muzyka, co zaliczam do plusów, jednak minusem jest przekreślenie dawno wyczekiwanego wyjścia do teatru. Wielka szkoda, bo Ula już na tym spektaklu była i bardzo jej się podobał. Trochę pewnie przez to jeszcze sobie pomarudzę, ale przejdzie mi. Jeszcze nie raz się na coś ciekawego wybiorę.
Chcę Wam polecić jeden blog - www.japoniacodzienna.blox.pl. Możliwe, że Ayano już go zna. Chociaż... nie, pewnie nie. Pisma mi się pomyliły. O blogu przeczytałam w Otaku, a Ayano czytuje tylko Kyaa! Blog prowadzony jest przez Polkę mieszkającą w Japonii. Lwią część wpisów czyta się wcale przyjemnie, ale jeśli nawet w najmniejszym stopniu nie interesujecie się Japonią, to lepiej się nie zmuszać. A ja bardzo chętnie poznam ten ciekawy kraj z nieco mniej oficjalnej strony, czyli widziany oczami zwyczajnej mieszkanki Tokyo. Kiedyś tam pojedziemy, prawda, Ayano? Shibuya będzie nasza! ^^
Mućko najdroższa, przypomniało mi się coś. Czy widzisz coś dziwnego w lwie zjadającym gazelę? Pewnie nie, przecież to standardowy obrazek kojarzący się z sawanną. Dlaczego w takim razie lew zjadający truchło nie budzi Twoich wątpliwości, a krzywisz się niezmiernie, kiedy złota rybka podjada swoją martwą koleżankę? Prawa dżungli mają swoje zastosowanie nawet w domowym akwarium ;)
Jeszcze tylko jeden tom (liczba stron: 300+) i hrabia Monte Christo nie będzie miał przede mną wielu tajemnic! Tak sobie czytam, czytam i doczytać tego do końca nie mogę. Nie dlatego, że język wybitnie trudny i mam problemy ze zrozumieniem. Po prostu co kilka akapitów zatrzymuję się i wyobrażam sobie wszystko, a jest o czym myśleć. Zawsze będę polecać tą powieść.
Ayano, zakochałam się! W kresce! Muszę obejrzeć Letter Bee (Tegami Bachi), bo kiedy tylko zobaczyłam przy recenzji zamieszonej w Otaku kilka grafik i kadrów z animacji, po prostu zauroczyłam się w tym chłopcu. Do niedawna nie podobały mi się postacie z białymi włosami i fioletowaymi oczami (Angela, Ayanami...), ale Lag Seeing jest... no, sama sprawdź. A jeśli już w temacie anime jesteśmy - obejrzałam wreszcie Black Rock Shooter. Jeśli to już koniec, to powiem jedno - bida z nędzą, wiele poza dobrą animacją i muzyką tam nie ma, bo fabuła urywa się w najlepszym momencie (człowiek myśli, że film się rozkręci, a tu sobie lecą napisy końcowe!). Ale jeśli twórcy pokuszą się o zrobienie dłuższej serii, na pewno będę oglądać.
Ach, zapomniałabym o apelu do Aniuty! Nie, na tapecie mojego telefonu nie ma żadnej laski. Jest, jak to się wyraziła pewna znajoma mi osoba o niecodziennym sposobie bycia, "sam seks", ale to facet. Mężczyzna. Niby bez spodni go nie widziałam i na sto procent niczego wiedzieć nie mogę, ale skoro ten obywatel Japonii spłodził dwie córki, musiał mieć czym. Myślmy logicznie C:
Skoro już się tak zwracam do Mućki, Ayano i Aniuty nawet, mogłabym i coś Gochorajdzie powiedzieć, co to odwiedza i komentuje mój profil całkiem często, ale za cholerę nie wiem co. Nie spytam, co na koniach, bo średnio mnie one interesują, a i Mućka zdążyła mi w ciekawy sposób opowiedzieć, co i jak. Skrzypiec mam dość, bokiem mi wychodzą, więc nie będę pytać, jak tam repertuar na egzamin. Jako, że brakuje nam tematów do wspólnych rozmów, pozwól, że spytam: jak oceniasz zwyczaje godowe krewetek?
Na koniec jeszcze tylko pozdrowię wszystkich, którzy chcą być pozdrowieni. Jeśli chcesz czuć się pozdrowiony, to śmiało, lecz jeśli nie, to łaski bez. A ja wracam już do... no, o tej porze chyba tylko do spania mogę wrócić.
PS. Jeśli ktoś zastanawia się, czy zrobiłam to, nad czym rozwodziłam się w cukierkowym poście, to tak - moje plany wypaliły. Oczywiście nie zdradzę, o co chodzi, bo teraz jestem odrobinę rozczarowana i ogólny czar prysł, ale przynajmniej nie skończyło się to dla mnie źle.