rzadko tutaj zaglądam juz.
tak długo już było dobrze. życie moje i mojej rodziny staneło na nogach, było wszystko ok.
otóż... przychodzi taki moment, że po długiej pracy nad zdobyciem zaufania cos w nas pęka i świadomi(albo i nie) konsekwencji brniemy w cos, co moze wszystko zrujnowąc. czy tak na prawdę tego chcemy? czy nie zastanawiamy sie nad tym ile rodzina poświeciła czasu i pracy aby na nowo nam zaufać? czy na prawde myslimy że zaufanie przychodzi od jednego pstrykniecia palcami? blagam, zastanawiajmy się nad tym co robimy, zanim to zrobimy, bo potem moze juz być za późno i osoba która się na nas zawiodła będzie pisać to co czuje z łzami w oczach, tak jak ja robię to teraz.
trzymajcie sie i bądźcie świadomi tego co robicie
cześć.