Śmiało mogę powiedzieć, że utożsamiam się z tytułem. Na co dzień towarzyszy mi muzyka, czasami mam takie dni,w których tylko czekam aż położe się do łóżka i założe słuchawki na uszy. Dużo ludzi tak ma, nie? Pomaga mi zasnąć, odciąć się od całego pojebanego świata. Jest jak przyjaciel, a nawet przyjaciele, których dobierasz zależnie od nastroju. Zawsze naprowadzi Cię na drogę, podpowie co robić, daje energie i chęć do działania. Pomaga jak najlepszy lek, uwolnić emocje, po prostu kurwa jest i koniec. Staje się nałogiem dlatego, że w pewnym momencie wszystko co się dzieje wokół mnie związane z tym jest tak cudowne, tak bardzo tego potrzebuje,że nie umiem bez tego żyć.Czasem za bardzo można tym odlecieć, uzależnić się..zauważyłem po sobie. Mam kilka kawałków, których nie moge słuchać, mimo to, ze znam je na pamięć, uwielbiam je, pomogły mi nie raz.. po prostu nie moge. Czuje coś dziwnego w środku, cos co każe mi to wyłączyć, czasem to jest przerażające. Po jakimś czasie mija i nadchodzi..
Muzyko, dziękuje, ze jesteś! :)
Bonus, 5!