photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 15 KWIETNIA 2016

sacrum.

Szczęśliwy mąż, 

który nie idzie za radą występnych, 

nie wchodzi na drogę grzeszników 

i nie siada w kole szyderców, 

lecz ma upodobanie w Prawie Pana, 

nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą. 

Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, 

które wydaje owoc w swoim czasie, 

a liście jego nie więdną: 

co uczyni, pomyślnie wypada. 

Nie tak występni, nie tak: 

są oni jak plewa, którą wiatr rozmiata. 

Toteż występni nie ostoją się na sądzie 

ani grzesznicy - w zgromadzeniu sprawiedliwych, 

bo Pan uznaje drogę sprawiedliwych, 

a droga występnych zaginie.


 

Im jestem starszy, tym jest gorzej.

 

I nie demonizuję, nie. Po prostu ogarnął mnie żal... Długo już nie pisałem, a dzisiejszy dzień jest nader melancholijny. A jakie lekarstwo jest lepsze na melancholię, jak nie pisanie? 

Gdy jest się szczęśliwym nie ma się ochoty, gdy jest się smutnym nie ma się zapału. Gdy zapracowanym- brakuje czasu. A dziś jestem melancholijny i dziś chcę popisać.

 

Głupoty? Może. Ale moje. Może i z błędami, z powtórzeniami, może bez sensu, albo nudne. Ale nadal moje, zawsze moje. I na zawsze pozostaną.

 

Dziś cofnąłem się pamięcią.

Do czasów, które jak mi się teraz zdaje, przeleciały mi przez palce. Do czasów przyjaciół, beztroski, kolonii w Bardzie, spacerów po Podlesiu,

wspominam też starego MK. 

Dobrego przyjaciela, wiernego kompana.

Uśmiechniętego, z poczuciem humoru, bystrego.

Przemierzającego Siemianowice i Bytom, Katowice i Tarnowskie Góry. Tego innego MK, zafascynowanego aktorstwem, pełnego życia i energii. Zakochanego.

Tego innego. Nie tak upartego, bardziej pokornego. MK, który żył w tej fantastycznej sferze sacrum. 

I nagle po prostu czar prysł. Nie ma go w tej sferze. Upadła, szlaki po niej zaginęły, a on pozostał sam na rozdrożach.

Nie wiem, czy dokonał dobrego wyboru dróg. Było ich dużo, nie umiem ich policzyć, nie umiem go dogonić. A może po prostu nie chcę? Nie wiem.

Po prostu go straciłem. 

 

I tak o to czuję się, jakbym dostał obuchem w głowę. Obudziłem się w tym zimnym, szarym świecie- bez perspektyw, z neutralnymi ludźmi dookoła, bez motywacji i planu działania. Nie umiem określić, czy sam sobie jestem winny, do cholery. Wiem jedynie, że po prostu, nagle się obudziłem.

Z obolałą głową od wspomnień, od marzeń- ale tylko tych, które nigdy nie zaznają spełnienia. 

Z bolącym sercem, które nagle ogarnęła pustka.

Z wiarą przesiąkniętą jakimś dziwnym przekonaniem, że momentami to wszystko traci sens.

Z autorytetem, który odszedł, wyjechał i nigdy go już nie zobaczę.

 

Obudziłem się w prawdziwym, namacalnym świecie. 

Niestety go czuję, mimowolnie. Wdycham swąd zakłamanych ludzi i zakłamanego siebie. 

Obdziera mnie to z godności i pozbawia twarzy- to właśnie sacrum, którego już nie ma.

 

I nie będzie.

Nigdy.

Nigdy.

Nigdy.

 

 

 

 

 

Informacje o dundn


Inni zdjęcia: ... maxima24Carl locomotiv... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24