Coraz częściej czytam jak Wam jest źle, czujecie się nie doceniani przez rodziców, ignorowani, często piszecie, że jesteście sami z tymi problemami. Nie prawda! Jest setki ludzi którzy Wam pomogą. Nie sięgajcie od razu po najgorsze z możliwych metod, wiem po części co czujecie, ale życie nie kończy się na problemach czy porażkach. Musimy walczyć o własne szczęście i powodzenie, bo nikt za Nas tego nie wywalczy.
Niedługo mija 10 miesięcy od czegoś co nigdy nie miało prawa się stać, coś co pozwoliło poznać innego, lepszego mnie i przez pierwsze miesiące miałem podobne myśli, wpadłem w cholerny trans& Chora rzeczywistość mnie
przytłaczała. Czy się z tego wyleczyłem? Nie, to nie mija nigdy. Nie ma na to leku, ale są ludzie dzięki którym jest mi lepiej, właściwie jeden człowiek i w dodatku poznany przez Internet. Fakt, od tamtej sytuacji mam ogromny dystans do
zawierania znajomości w sieci, nie wiem dlaczego tak się stało, że poznałem kogoś tak wyjątkowego właśnie przy moim podejściu do sprawy. To chyba wynagrodzenie za ból i cierpienie z którym przez jakiś czas musiałem radzić sobie sam.
Do czego dążę? Do tego, że każdy ma złe chwile w życiu, ale po to mamy siłę, przyjaciół, autorytety żeby być silnym, bo każdy z Was ma tę siłę, ukrytą gdzieś w sobie. Nie warto skreślać całego życia pod wpływem emocji, takie jest życie jedną wielką niewiadomą grą. Nasza misja? Przetrwać, bo game over jest takie mainstreamowe.
Życzę Wam wszystkim, którzy to czytają siły! Warto widzieć, że nie jesteście sami. Świat przyjaźni jest ogromny, a jednocześnie tak mały. Nie warto go pomniejszać. Włączcie ulubioną muzykę, pomaga czasem lepiej niż prawdziwy przyjaciel!
Podziwiam jeżeli ktoś dotrwał do końca. Nie liczę na komcie typu `fajne, zapraszam do mnie`, bo wpadnę pohejtować, a ja nie wiem co to umiar. Elosie! I ten, pytajcie na asku.
Fociszka z ostatków zimy.