Długo nie mogłam wybrać zdjęcia, ale nastroj radosny to i zdjęcie dam radosne. Ot, Emi gra w klasy :)
I no właśnie, zrób mi ktoś przykrość, niechże mi nastrój zjedzie. Kiedy jestem wesoła, to nie tworzą mi się pseudogłębokie myśli i nie mam z czego formułować wpisu.
Doszłam do wniosku, że już nie chcę panów E. Faktycznie, zrobiło się ciepło, to na ulicach ich przybyło, oni naprawdę żyją :P ale już wiem, że nie tylko ja zauważyłam, że Poznań to jednak smutne i szare miasto (przynajmniej jeśli chodzi o tłum uliczny). Ale sporadyczne perełki są i to cieszy. Wracając do meritum, nie chcę panów E. Chcę panów (pana?) G. Taaak, naoglądałam się tych i owych stron interenetowych (zgrabny rym niezamierzony). Ale dziś na przykład stanęłam w kolejce w supermarkecie za G mieszkającym na moim osiedlu (owszem, specjalnie, żeby bezkarnie popatrzeć 8) ) i... uwielbiałam :D ciekawe, czy zauważył.
Swoją drogą, zauważyłam, że bardzo dużo rzeczy uwielbiam. Niewiele potrzeba, żebym miała w oczach serduszka. Nie wiem, czy to dobrze. Chyba tak...
A uwielbienie do pana S nadal rośnie. Wykładniczo, rzekłabym. A myślałam, że już bardziej się nie da. Rany, ale byłby przerażony, gdyby wiedział :D
Założyłam przed chwilą konto na myspace, ale po co - nie wiadomo.