Niewiadomość pochodzenia i zmienność moich nastrojów nawet mnie zdumiewa. Chwilowo spektakl pt. "Szczęście", wykonawcy towarzyszący: Jonas Brothers. A co. Najlepsze, że nie ma żadnych racjonalnych powodów, żebym czuła się szczęśliwa a tu proszę. I nawet nie musiałam sobie rysować.
Ekonomii mówię: nie. Jutro drugie podejście...
Piszę, bo co będę ludzi na fejsbuku dziwnymi przydługimi statusami zamęczać, w końcu i tak nikogo tak naprawdę to nie obchodzi. Głupi to pomysł, ale ostatnimi dniami robię same głupie rzeczy. Zarówno te negatywne (o których mówić nie będę, coby wszechobecnego szczęścia nie wypraszać) jak i pozytywne (i naprawdę nie obchodzi mnie, że ci ludzie po skosie WIDZĄ mnie przez okno. Chciałam mieć ogromne lustro w pokoju to mam i robię z nim co chcę).
(jeszcze zatańczę w deszczu, serio)