Wpół do 6. O tej porze Jolka ma rewelacyjne pomysły; namawia nas na jogę, różne inne ćwiczenia, puszcza przy tym niemieckie piosenki i poszukuje gospel piosenka afrykańska. Matko kochana. Chyba nie wyjdę stąd normalna :)
To genialne uczucie "totalnej, idealnej obojętności" już powoli mnie opuszcza... I tyle miałam pisać, tysiąc myśli na sekundę, a jak przyszlo co do czego to całkowita pustka w glowie. I jak zwykle będę siedziała przed tym monitorem z kilka godzin zanim napiszę coś konkretnego, zanim tu przeleję to wszystko co tkwi we mnie w środku, to wszystko co może nie jest takie jakbym chciała, żeby było....
Po tej naszej całej "integracji" U Ojca zostałam u Sandry. Miałam udać się do domu [niecałe 6 min z buta od niej], ale zaniechałam tego pomysłu. Na całe szczęscie, bo chyba bym nie doszła :)
Dziewczyny wybyły na zajęcia. Na szczęścia wtorek mam cały wolny ... Jakbym miała siedzieć na jakimś nundym wykładzie teraz, to bez kitu chyba bym umarła.
Rzadko jest za wcześnie, przeważnie za późno
Życie, zamknięta pętla czasu, historii...
Tak sobie analizuję pewne rzeczy i dochodzę do wniosku, że nigdy nie umiałam sobie niczego odmówić, z czegoś zrezygnować. Nigdy nie potrafiłam się zdecydować na to co mam wybrać, co będzie dla mnie najlepsze i da mi najwięcej szczęścia. Przyznaję się- zawsze musiałam mieć to co chiałam ... I wcale nie wychodziłam na tym dobrze. Na chwilę obecną rozumiem, że w życiu nie możemy mieć wszystkiego. Że musimy podejmować decyzje, nierzadko trudne i dokonywać wyborów. Musimy decydować się NA JEDNĄ, a nie kilka, opcji ... Wybierać i liczyć się z konsekwencjami naszych wyborów...
I gdybym kiedyś najpierw myślała, a później robiła- może dzisiaj było by inaczej. Hm... ale w sumie czy chciałabym żeby było "inaczej? Czy tak jak jest nie jest wystarczająco dobrze ??
Już sama nie wiem czy popadam w beznadziejną jesienną melancholię czy ktoś rzucił na mnie urok ;D ale coraz bardziej mam dość. Dość tej Zielonej jak jestem tutaj, dość tego Żagania- jak jestem tam, dość Gozdnicy. Dość tego całego środowiska, dość tych jebanych czasów, gdzie"(...) trwa pościg za kasą, pozycją, dupami, gdzie ludzie rozmineli się z wartościami..." Chyba cierpię na pewną, nadzwyczajną [?] chorobę: nudę. Ostatnio wszystko mnie nudzi. Filmy, książki, zajęcia, ba! nawet imprezy (bez znaczenia czy balety w klubie czy domówka u znajomych). Jak zjeżdzam na wekeendy do domu, chcę z powrotem do "domu" w Zielonej. Jak jestem w Zielonej, chcę co domu w mojej wiosce. Nawet te spotkania z nim, noce, gdy zasypia przytulony do mnie, poranki, gdy budzę się przytulona do niego- mnie nudzą ... Coś jest nie tak. Hm... po prostu w ostatnim czasie to wszystko wydaje mi się za bardzo banalne i nudne. Paradoksalnie : joie de vivre lecz śmiertelnie wynudzona życiem.
Muszę podnieść te swoje zajebiste 4 litery i zrobić sobie gorącą herbatkę i jakieś śniadanko. Ta... Moment:)
Taki ze mnie leń, że nawet tego mi się nie chce:D
Najtrudniej wybaczyć samemu sobie ... Czasami trudno się nie znienawidzić za złe decyzje, które kiedyś bezmyslnie się podjęło. Choć stara się zyć tak, żeby niczego nie żałować (co jej się udaje w 90ciu kilku %), to jednka żałuje kilku rzeczy, które zrobiła... żałuje kilku rzeczy, których nie zrobiła... kilku słów które powiedziała... kilku słów, ktorych nie wypowiedziała ... Jest zła na siebie o chore, patologiczne przyjaźnie, które zawarła. Zła o normalne, wartościowe przyjaźnie, które się rozpadły, a które jednak mogła uratować... Żałuje swojego"pierwszego, poważnego" TOKSYCZNEGO związku, w którym tkwiła tak długo, a przez który nie potrafi teraz wejść w żadną zdrową relację z facetem, który dał i nadal daje jej tyle radości - mimo wszystko...
Może dzisiaj za dużo myśli- nie wie. Na chwilę obecną nic już nie wie. Nie wie czego chce. Nie wie co tak naprawdę da jej szczęście.
Piszę sobie te wszystkie pierdółki, bo po pierwsze, jakby inaczej, nudzi mi się , a po drugie czekam na te dwa babsztyle, co mnie zamkneły w swojej willi i poszły zdobywać cenną wiedzę, której i tak im nikt dzisiaj nie wibje do głowy ^^ a wracając do tematu tego (nieostatniego jeszcze ;D) akapitu: DALEJ jestem tak cholernie niezdecydowana! Niedość, że choruję na nudę, trudność w wybaczeniu sobie pewnych rzeczy, to jeszcze do tego dochodzi Nicniewiedzenie i nieumiejętność podejmowania decyzji. Chyba muszę poszukać jakiegoś specjaliisty, który pomoże mi uporać się z moimi dolegliwościami lub zarezerwować miejsce w szpitalu dla normalnych inaczej :)
Chociaż, to wszystko pewnie przez Jolkę i jej afrykańskie rytmy ;D !!
Od pewnego czasu czuje sie jak mniszka. Nie flirtuje, nie umawia się na "randki", nawet nie tańczy z płcią przeciwną. Kulturalnie odmawia, gdy jest proszona o taniec, gdy proponuje się jej spotkanie; wypad do kina, czy piwo . Owszem ma sporo kolegów, z którymi rozmawia, wygłupia się, ale akurat oni wiedzą, że kolegami mają pozostać. Wszystkim nowo poznanym "kandydatom na mężczyznę swojego życia"- dziękuje. Nie jest gotowa otworzyć się na cokolwiek. Póki co nie chce nawet próbować spotykać się z kimś innym niż On. Bezsensem jest bycie ze sobą dla samego bycia. Bez uczucia, fascynacji, pożadania (nie mówię o miłości, bo w nią nie wierzę). Na chwilę obecną nie wyobraża sobie, że miałyby dotykać ją jakiekolwiek inne dłonie niż jego dłonie...
Jeżeli spotykasz się z kimś od dłuższego czasu i jest Ci z tą osobą genialnie, niemożliwe jest nagle przerzucić się na kogoś innego. Nawet jeżeli Wasze spotkania zaczynają i kończą się w łóżku, ale jest dobrze, często nawet rewelacyjnie- nie potrzebujesz zmian i nie zwracasz uwagi na innych mężczyn. I choć taka relacja niekiedy jest dla Ciebie uciążliwa i wiesz, że powinnaś ją przerwać, zakończyć i ułożyć sobie życie z jednym z potencjalnych "kandydatów na mężczyznę idealnego" to nie potrafisz. Jest to ponad Twoje siły. Nie jestes w stanie skierowac mysli na "nowe obiekty" pojawiające się w Twoim życiu. Nie umiesz zmusić ciała by reagowało na pieszczoty, pocałunki innych tak jak reaguje na jego. I zdajesz sobie sprawę, że nawet jeżeli przestaniecie się spotykać, że jeżeli On albo Ty zakończycie tą relację, to przez długi, długi czas będziesz niezdolna do czegokolwiek z kimkolwiek. Jednego jestem pewna. Akurat Tego jestem pewna.
I pewna jestem też tego, że mój żołądek stanowczo domaga się śniadanka i ciepłej herbaty. Już 9ta ;O pisałam nawet dłużej niż planowałam, ale to przez Jolantę, która bawiła się w djkę na laptopie, na którym piszę i moje próby rozkręcenia Sandrusi i Pina, który wpadł na najnowszy odcinek "Pingwinów z Madagaskaru", lecz niedopuszczony przez szalona dzisiaj Jolkę popadł w chwilową depresję ;))
Troszkę mi sie rozpisało, ale to przecież z.... NUDÓW :) bo jakże nudne jest moje trwanie na tym świecie. Nie rozumiem [tego również, jak kilku innych rzeczy, nie rozumiem;D] dlaczego niektórzy dalej interesują się my life. Nierzadko tworząc własne, irracjonalne i mega zakręcone scenariusze na temat moich poczynań ;)