Chce żeby cały czas coś pchało mnie do przodu,
aby to co w trudnych chwilach przywracało mnie do pionu.
A kiedy umrę,
gdy staniesz przy otwartej trumnie ze mną,
los zwiąże ci gardło na słupeł, na pewno.
I wtedy nie bój się,
pochyl się nade mną.
Włóż mi do trumny zeszyt, długopis i miej tą pewność jak do ostatniej nocy,
gorący oddech
na szybie rysowałaś serce
przekłute kolcem.
Boże nie pozwól mi zapomnieć twego uśmiechu,
który wtedy zwiastował wiosnę.
Chcę,
żeby pogrzeby odbywały się rzadziej niż śluby,
i żebym nie musiał smutków topić
w kieliszku wódki dziś.
Chcę po prostu być dumny,
pozwól mi patrzyć na świat z tego samego punktu w haosie buntu.
płuytki wśród subkultur i kultur,
nie zgubić kunsztu i życie mieć u stóp.
I żeby być tu i czuć luz.
Ta. Żeby być tu i czuć luz.
Nie osadzaj kogoś, kogo nie znasz ...