"Religion is a culture of faith; science is a culture of doubt." (R. Feynman)
Próbowałam sprintem biegać maratony i przez to uwierzyłam, że nie nadaję się do biegania.
"Managers tend to blame their turnover problems on everything under the sun, while ignoring the crux of the matter: people don't leave jobs; they leave managers." (T. Bradberry)
"Kiedy coś w sobie odrzucam, zawsze pozostawi to ślad w ciele w postaci napięcia. Pozwala ono oddzielić się od tego, co uznaję w sobie za złe lub zagrażające. Część ta zostaje zepchęta na peryferie świadomości, zaprzeczona, wyparta i w ten sposób - skontrolowana. [...] I tak się rodzi umysł, który, jak opisuje Lewis - przejmuje funkcje opiekuńcze nad ciałem, bo środowisko jest zawodzące lub zagrażające. Zostaje stworzona potężna iluzja: "moje myślenie jest w stanie zadbać o mnie" [...]" (fanpage Psychoterapia przez ciało, Marzena Barszcz)
Z zachowawczego na rozwojowe. Z minimalizowania strat na tworzenie możliwości. Z życiu w głowie na życie w synergii głowy z ciałem. Z działania ze strachu na działanie z chęci. Z unikania kar i konsekwencji na dążenie. Z zapobiegania tego, czego "nie chcę", na budowanie ku temu, "co chcę". Z ciągłego napięcia i strachu w panujący spokój.
Owszem, można tę latarnię po prostu dostać, ot tak. Ale może ta samodzielnie wybudowana będzie skrojona na moją miarę, przez co stabilniej będę wierzyć w jej istnienie i chętniej do niej wracać? Być może to lepiej, że musiałam ją sama zbudować, niż gdybym miała najpierw burzyć otrzymaną, albo gorzej - nie mieć na to odwagi i tkwić w tej otrzymanej, mimo, że by mnie uwierała.
______________________
Jakie to trudne, balansować na tej cienkiej linie nad przepaścią rozczarowań, zawodów, śmieszności i utraty czegoś ważnego, dążac do zbudowania wartościowej relacji. Jak trudno jest balansować między niechęcią do tracenia czasu, a oswajaniem. Między przekazaniem rzeczy naprawdę wartościowych, a ryzykiem przestraszenia, zalania.
Im więcej się zauważa, tym łatwiej o iluzję, że najbezpieczniej, a więc i "najlepiej" jest nie robić nic. Ale czy takie życie miałoby jakąś wartość?
Przecież to właśnie przejście przez te najcieńsze i najwyżej zawieszone liny daje największą satysfakcję i radość. Przecież szczęście bywa tym intensywniejsze, im większe było ryzyko. Tylko, że wraz z ryzykiem wzrasta ból ewentualnego upadku.
______________________
Tytuł nie tyle "nic nie znaczy", co "jeszcze o niczym nie świadczy". A szkoda.
"ZA DUŻO PRZEDMIOTÓW, po co komu 16 przedmiotów na jednym semestrze magisterki? Byłam w ramach różnych projektów na 4 zagranicznych uczelniach i nie spotkałam się z takim absurdem i robieniem projektów po łebkach." (Czyli o genialnej ankiecie wokoło tutoringu w kontekście PWr) (Sprecyzowałabym - po co komu 16 przedmiotów na semestr w ogóle? I kto jest w stanie wynieść z tego coś więcej, niż zniechęcenie?)
Nauczenie się czegokolwiek to przecież kwestia czasu. Inna rzecz, że nam ten czas nieustannie odbierają. Na ile można się na to nie zgodzić?
Lubię tę fazę domykania przedmiotów [w semestrze].
Że to nie jaskółki, a jerzyki...
https://www.youtube.com/watch?v=SgeI6G4CLMk - Le courage des oiseaux