Mimo, że mam całe mnóstwo zachowanych niepotrzebnych już zrzutów ekranu i zdjęć, akurat tego nie mam bez napisu. Drażni mnie to teraz, ale cóż.
Czy lepiej jest lubić sam proces, nie mając przy tym żadnego konkretnego celu? (Rysowanie) Czy lepiej mieć napawający entuzjazmem cel, nie lubiąc samego procesu? (Pianino)
I ilekroć układam jakiekolwiek plany - gdy kolejny raz rozsypują mi się na oczach, boleśnie wywołują pytanie, czy jest sens kolejny raz coś planować? Chyba zapominam wtedy jak dotkliwa jest planowa pustka.
Czy miarą dojrzałości nie jest po prostu wielkość, złożoność i czas trwania realizowanych przedsięwzięć? A wraz z tym - wykształcenie umiejętności nieulegania "już, teraz, zaraz" przy jednoczesnej zdolności do planowania, rozkładania na mniejsze części i podejmowania się realizacji tych części mimo, że nie czuje się choćby cienia tego zapału "już, teraz, zaraz" a po prostu "trzeba"?
Czy dojrzałość nie zaczyna się wtedy, kiedy więcej "muszę" niż "mi wolno"? Czy nie jest po prostu momentem odwrócenia stosunku odpowiedzialności do praw? A wtedy zgorzknienie - nieumiejętnością podjęcia tej odpowiedzialności i zapomnieniem, że poza godzeniem się na odgórnie narzucone codzienne "trzeba" jest cała gama tego, co "można". Tylko, że na to "można" trzeba się samodzielnie zdecydować i podjąć cały trud odpowiedzialności i decyzji z tym związany.
Jest to dość ciekawy proces - obserwować i słuchać siebie samego w uczonym się dopiero obcym języku. Te wszystkie myśli, które przez tyle lat się rozwijały, dojrzewały, rozbudowywały, nagle mają być wyrażone zasobem słownictwa sprzed kilku, kilkunasty, lub kilkudziesięciu lat. A przecież już w ojczystym języku każde wyrażenie myśli wiąże się z ogromnym jej uproszczeniem i ograniczeniem. (Nawiązując do tego, o czym wspomniał Lem w "Szpitalu Przemienienia")
Pisać najprościej i najkrócej jak się da, a jednak zachowwać przy tym jakieś strzępki sensu. Czy da się? Czy w ogóle jest po co?
Widzę, jak często się za bardzo rozwlekam. Ale być może tylko dzięki temu jestem w stanie zaprowadzać sobie w głowie porządek, żeby z każdym napisanym tekstem rozwlekać się już coraz mniej?
Kto by pomyślał, że pewnego dnia przydadzą mi się te strzępki wiedzy o silnikach odrzutowych zdobywane przed trzema laty, a odświeżane przy tłumaczeniu streszczenia czyjejś pracy na angielski jakiś rok temu. Kto by pomyślał, że można tę wiedzę przemienić w najlepsze pierogi?
Coraz bardziej zakochuję się w rowerze. Zaczynam rozkochiwać się we Wrocławiu. A przecież obydwie te rzeczy wymagały ode mnie bardzo dużo psychicznego trudu. Odkrywam coraz więcej parków i dzikich chaszczy. Moje serce rośnie.
OKFS. Kolejny raz udało mi się absolutnie niczego nie osiągnąć w mojej najukochańszej dziedzinie. A i tak uznaję to za wielki sukces - zgłosiłam się, w końcu.
Spacery odkrywania nowych części Wrocławia. Spacery desperacji, celebracji, porządkowania głowy, rozgrzewania serca, zachwytu.
____________________
O godzinach przejeżdżonych na rowerze. O rozciąganiu. O nauce wyciszania i odcinania bodźców. O próbach wypracowania rytmu dobowego. O nauce rozpraszania zadań i biegu po ich fragmentach, zamiast uciekania albo zagrzebywania się w nich na amen. O konsultacjach o północy w niedzielę nt. programu, który przecież sam z siebie napawa mnie lękiem. O cierpieniu przez drabinki, piny, allsele, dystrybuanty. O przezwyciężanych traumach. O tym, jak dobrze mieć kogoś, kto wie jak i chce pomóc. O tym, jaka to urocza kompilacja - maseczka, okulary, brak ucha. O kawach wypijanych w mieszkaniu naprzeciwko. O rozmowach przy zaparzaniu herbaty w kuchni. O wszystkich tych romansikach. O całym folderze sukienek i sukni. O mailach - tych, których strach otworzyć i tych, na które się czeka. O wahadle zmniejszającym amplitudę. O pierwszych kłótniach wywrzaskiwanch po angielsku. O tym, jak Wszechświat stawia przede mną możliwości do oswajania sobie tych wszystkich rzeczy, których oswojenia tak bardzo potrzebowałam.
"Chciałem właśnie znaleźć cytat, ale nie udało mi się, więc sparafrazuję; W życiu napotykamy różne problemy, których rozwiązanie trwa różne ilości czasu. Co jednak, jeśli napotykamy problem, którego rozwiązanie trwa dłużej niż czas ludzkiego życia? Czy warto zacząć go rozwiązywać tak, by dopiero kolejne pokolenia uzyskały korzyść z naszej pracy?
Gdy odpowiemy Tak - właśnie stworzyliśmy cywilizację." (S.Ż.)
"Że w życiu warto być mądrym; że najważniejszą w życiu rzeczą, któą warto mieć jest mądrość. [...] Im więcej wiem, tym mniej się boję, bo można przewidzieć pewne sytuacje." (J.L. Wiśniewski)
"I learned very early the difference between knowing the name of something and knowing something." (R.P. Feynman)
Coś mam ostatnio fazę na:
https://www.youtube.com/watch?v=-kcOpyM9cBg
("Oda do radości")
_________________________
Teraz najtrudniej jest mi chyba nauczyć się, że nie jesteśmy ani jednolici, ani stali.
Że ja nie jestem. I że inni też nie są.