Niepokojąco dobrze. Znacie to uczucie? Wszystko się układa. Każda kolejna chwila jest lepsza od poprzedniej. Śmiejecie się, tańczycie boso na trawie bez muzyki, trzymacie się za ręce, przytulacie, kochacie... Całym sercem jesteście dla tej drugiej połówki jabłka. Aż tu nagle puff. Koniec bajki. Dzieje się coś kompletnie nieprzewidzianego, co niszczy sielankę. Taka cisza przed ogromną nawałnicą, co zrywa z budynków dachy.
Nie słyszę jeszcze burzy, ani grzmotów, nie widzę oślepiającego blasku piorunów. Na razie tańczę boso w świetle zachodzącego słońca. Na razie trwa moja sielanka. I jest tak cudownie, że naprawdę strach się bać. Czasami tylko siedzę i zastanawiam się, kiedy to się skończy. I czy w ogóle się skończy? Niektórzy mówią, że wszystko co dobre kiedyś musi przeminąć. Chociaż niby po każdej burzy wychodzi słońce, tak?
My i nasze pączkowanie w maśle. Trzymanie się za ręce. Przytulanie. Mogłoby tak być już na zawsze.