W połowie drogi podbiegłam do niego, nie mogąc dłużej czekać z niecierpliwości. Odruchowo chciałam chwycić go za ramię i potrząsnąć by zwrócił na mnie uwagę, ale w porę powstrzymałam się przed tym. Byłam tak bardzo rozemocjowana, że nie mogłabym go dotknąć w tamtym momencie.
- I jak? Dowiedziałeś się czegoś?
Oliver rozbawiony patrzył na moje zachowanie, specjalnie przedłużając ciszę.
- Tak. Co prawda było ciężko, bo pamięć właściciela nie sięga aż tak daleko, ale cię skojarzył.
- I co? No mówże dalej! - niecierpliwiłam się coraz bardziej, co satysfakcjonowało chłopaka.
Pomyślałam sobie, że nie zostawię tego bezkarnie. Ducha nie wolno denerwować.
Oliver zaśmiał się, pokręciwszy głową.
- Widział jak czekałaś na kogoś, ale że ten ktoś nie zjawiał się, poszłaś po około pół godzinie. Po jakimś czasie przybiegł chłopak, ale ulotnił się tak szybko, gdy zauważył, że cię nie ma. Właściciel nawet nie miał szans zapamiętać jak wyglądał, ale potwierdził z przekonaniem, że był to chłopak mniej więcej w moim wieku.
Popatrzyłam zdekoncentrowana na Michaela, a potem na Olivera.
- W twoim wieku? Boże święty, przecież dużo jest chłopaków w twoim wieku. Ta informacja nie jest ani trochę przydatna. Przynajmniej wiemy, że tą osobą był chłopak dodałam do siebie.
Z jedną dłonią na czole, a z drugą na biodrze, zaczęłam chodzić w tą i we wtę przed swoimi towarzyszami.
- Dalej nic nie wiemy - stwierdzam zmęczona.
- Może nie do końca. Właściciel zaproponował by pójść na komendę policji i zwyczajnie się zapytać jak przebiega śledztwo w twojej sprawie.
Spojrzałam się na niego jak na idiotę, po czym wybuchłam śmiechem.
- I ty myślisz, że ot tak ci powiedzą? O nie, mam lepszy pomysł. Włamiemy się do archiwum razem z Michaelem, a ty będziesz stał na czatach. Co wy na to?
Stanęłam przed nimi na rozstawionych nogach, obserwując z bacznym wzrokiem to jednego to drugiego. Spojrzeli po sobie z powątpieniem, ale kiwnęli głowami.
- Niech ci będzie. Ty tu rządzisz - odezwał się Oliver, wzruszając ramionami.
Nie wyglądał na przekonanego tym pomysłem, ale zrozumiał, że nie miał wyjścia. W końcu sam chętnie zgłosił się do rozwiązania tej zagadki. A ja bardziej traciłam cierpliwość z powodu bierności. Nadszedł czas wziąć sprawy we własne ręce.
Udaliśmy się na komendę policji miejskiej, która mieściła się w samym centrum miasta. Otoczona była drucianym płotem, który sprawiał wrażenie muru odcinającego dwa światy, zza którego łatwo nie było się wydostać. Aż ciarki przechodziły na samą myśl utknięcia po drugiej stronie tego ogrodzenia.
Zamierzałam szybko to załatwić i jak najszybciej się stamtąd wydostać. Mimo, że nie miałam żadnego planu, jak tam się dostać i czego szukać, to wcale mnie nie odstraszało. Przeciwnie. Byłam gotowa do akcji.
Stojąc przed bramką w ogrodzeniu, zwróciłam się do Michaela.
- Idź zobacz, czy dużo osób kręci się w poczekalni oraz na korytarzu i czy ktoś dyżuruje w recepcji teraz.
Michael zasalutował i zniknął w przestrzeni, wysyłając słabe wibracje energii. Skierowałam uwagę na Olivera, dotąd milczącego. Uważnie przyjrzałam się jego zaniepokojonej twarzy.
- Czegoś mi nie mówisz - odparłam.
Chłopak ocknął się z rozmyślań i w końcu spojrzał mi prosto w oczy.
- Powiedziałem ci wszystko, czego się dowiedziałem posłał mi blady uśmiech.
- Czemu więc jesteś podenerwowany?
Oliver zagryzł dolną wargę, na której skupiłam swój wzrok, co było złym ruchem. Od razu na myśl rzuciło mi się wspomnienie naszego pocałunku w Pomiędzy. Zawstydziłam się, wiedząc, że to nie jest najlepsza pora na bujanie w obłokach. Nie chciałam być rozproszona przez Olivera, ale najwidoczniej nie udało mi się wytrwać w tym postanowieniu.
Na moje szczęście nie zauważył mojej reakcji, dalej pogrążony w myślach.
- Po prostu nie lubię takich miejsc. Przyprawiają mnie o dreszcze - wzruszył tylko ramionami.
Doskonale go rozumiałam. Ten budynek jest drugi na liście przyprawiających o dreszcze miejsc zaraz po kostnicy. A tam ani myślałam wstępować. Już chciałam powiedzieć coś pocieszającego, gdy wyczułam za sobą obecność.
- Całkiem mało ludzi o tej porze przebywa teraz w poczekalni oraz za ladą recepcji jest w średnim wieku blondynka w binokularach. Zakładam, że nikt jej nie lubił w szkole średniej.
Prychnęłam pod nosem.
- Dzięki. Dobrze wiedzieć. Oliver, zagadasz jakoś tą Panią Odpychającą, kiedy my będziemy myszkować w archiwum?
Chłopak kiwnął głową, puszczając oczko. Wiedziałam, że na pewno sobie poradzi, potrafi tak zaczarować swym urokiem osobistym każdą kobietę, że ta nawet nie zauważy, iż jest oczarowana.
Poczułam lekkie ukłucie zazdrości, że to nie ja będę jego ofiarą tylko inna kobieta. Jednak stłumiłam to uczucie w zarodku, powtarzając sobie, że muszę skupić się na zadaniu, a nie przejmować się czymś błahym.
Nie dając nic po sobie poznać, ruszyłam za Oliverem, który przeszedł już przez bramkę i kierował się w stronę wejścia. Razem z Michaelem przeszliśmy przez drzwi i musiałam przyznać Aniołowi rację. Pomieszczenie niemalże świeciło pustkami, co oczywiście było na naszą korzyść.
Na krześle siedział starszy pan w obdartych ubraniach z pochyloną głową na piersi i ledwie słyszalnie chrapał, na co dziecko, które siedziało tuż naprzeciwko niego, mówiło coś do ucha mamy. Kobieta ubrana w eleganckie ciuchy, skwitowała to krzywym spojrzeniem, które posłała śpiącemu mężczyźnie i uciszyła syna, kręcąc głową.
Zastanawiało mnie, czemu tu była. Nie pasowała do tej scenerii, jaką komenda sobą przedstawiała, więc była zauważalna przez innych. Przynajmniej przeze mnie.
Przypomniałam sobie, że nie była to moja sprawa i spojrzałam w stronę lady recepcji. Ku mojej uciesze Pani Odpychająca, wyglądała naprawdę odpychająco. W koku tak zaciśniętym na głowie, że skóra tuż przy skroni była naciągnięta, wydawała się nie być atrakcyjną kobietą. Do tego binokulary powiększały jej brązowe oczy, nadając jej wygląd muchy. Patrząc na nią miało się wrażenie, że jest się stale obserwowanym przez te duże oczy, czujnie śledzące twój krok.
Ucieszona, że Oliver nie zainteresuje się nią bardziej niż powinien, odwróciłam się do niego.
- Powodzenia - szepnęłam, kiwając głową na recepcjonistkę.
Posłał mi mordercze spojrzenie, ale usłużnie podszedł do niej, dając znać ręką, że możemy iść.
CDN...