Oliver poirytowany zawołał do słuchawki.
- Słuchaj, powiedziałem ci przecież, że nikt jej nie szuka. Stała się tylko wspomnieniem, rozumiesz? Czemu to cię tak interesuje? Nawet jej nie znałeś!
Nieznany głos po drugiej stronie odwarknął coś w odpowiedzi. Przeszły mnie elektryczne ciarki po całym ciele. Zaniepokoiłam się tą rozmową. Czy była o kimś, kogo miałam na myśli?
- Dobra, spróbuję to załatwić. Nikt ma o tym nie wiedzieć. Na razie.
Chłopak zakończył rozmowę, schował telefon do kieszeni i po ciężkim westchnieniu odwrócił się przodem do mnie.
Gdy mnie zobaczył, jego oczy zamieniły się w dwa duże spodki. Przestraszony moją obecnością stał się nagle kłębkiem nerwów. Nie wiedział, gdzie podziać wzrok, co zrobić z rękami. Zmienił się w zupełnie innego człowieka, takiego, którego nie znałam z tej strony.
Gołym okiem było widać, że coś miał na sumieniu. Bolał mnie fakt, że nie mówił mi, co go dręczy. W końcu tak się zachowują przyjaciele. Rozmawiają ze sobą o problemach, szczęśliwych chwilach o wszystkim. Przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic. Tajemnic, które dotyczą jednego z nich.
- Va.. nessa.. co ty tu robisz?
- Szukałam cię. Muszę z tobą porozmawiać.
Odchrząknął i ponownie przybrał maskę dawnego Olivera.
- Dobrze. O czym?
- Musimy iść do Archanioła. Szuka cię na górze odpowiedziałam beznamiętnie.
Radość, jaką czułam nie tak dawno temu z przygotowanego planu, który mógł się udać, automatycznie uleciała. Niczym piórko pod wpływem najlżejszego podmuchu wiatru.
Nie czekając na niego, odwróciłam się w kierunku schodów, prowadzących na wyższe piętro. Ruszyłam po nich, stale czując za sobą obecność Olivera i ciepły oddech na karku. Niepewna nie wiedziałam czy odezwać się i skomentować jego rozmowę. Niewątpliwie wiedział, że słyszałam każde słowo, jakie wypowiedział do drugiej osoby.
Zakładałam, że męczyło to nas oboje, a żadne nie chciało uczynić krok w celu wyjaśnienia tej skomplikowanej sytuacji.
Stojąc w korytarzu nie wytrzymałam napiętej ciszy. Zwróciłam się do Olivera.
- To o mnie rozmawialiście, prawda?
Oliver spojrzał najpierw w bok, zanim popatrzył mi w oczy.
Nie mówiąc nic, kiwnął głową speszony. Z kłującym bólem w sercu, przyjęłam to do wiadomości i więcej nic nie powiedziałam. Weszłam do pokoju chłopaka, gdzie Michael siedział już na łóżku, podpierając się dłońmi o narzutę. Ze sztuczną ciekawością obserwował sufit w kolorze beżu z wijącymi się wzorkami, przypominającymi pełzające węże.
Kiedy Anioł zwrócił w końcu na nas uwagę, wstał, otrzepał spodnie i uśmiechnął się rażąco. Tak rażąco, że myślałam, iż zrobię mu krzywdę, jeśli nie przestanie się tak szczerzyć. Czemu był cały w skowronkach, podczas gdy ja straciłam powód do radości?
- Czyżbyś znowu patrzył na moje zdjęcie, że taki pełen pozytywnej energii jesteś? prychnęłam zniesmaczona.
- Ależ skądże, po prostu życie jest piękne zaczął bujać się na piętach.
Przypominał małe zadowolone dziecko, które coś uknuło i tylko ono o tym wiedziało.
- Szczególnie jak traci się najwyższą funkcję w niebie warknęłam.
- Ej, to było wredne Michael przez ułamek sekundy stracił radosny wygląd. Pomacawszy jednak kieszeń, uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma za co posłałam mu sztuczny uśmiech.
Oliver zszokowany moją relacją, zwrócił się do Anioła.
- Naprawdę już nie jesteś Archaniołem?
- Nie, chłopcze. Za to zostałem, nie wiem czy szczęśliwie, Aniołem Stróżem tej zołzy kaszlnął, ukrywając chichot, który wyrwał mu się z ust. Podobno to ja byłam wredna.
- Zapamiętam rozbawiona pogroziłam palcem.
- To o czym chcieliście rozmawiać? Oliver oparł się o ścianę, skrzyżowawszy ramiona.
- Dowiedziałam się od siostry, że dwa tygodnie przed zniknięciem spotkałam się z jakąś osobą, która miała mi coś ważnego do przekazania. Oto liścik machnęłam ręką Michaelowi by podał go Oliverowi.
Gdy Oliver skupił się na treści, mówiłam dalej.
- Wymyśliliśmy, że pójdziesz do właściciela z moim zdjęciem i zapytasz się czy kilka tygodni temu nie widział podobnej do mnie dziewczyny, która się z kimś spotkała. Ot cała filozofia. Zrobisz to? spojrzałam uporczywie w jego oczy.
- Zrobię to. Możemy nawet.. zerknął na zegarek - .. teraz pójść. Ten bar jest otwarty do dwudziestej. Mamy dwie godziny jeszcze.
Skierowałam wzrok na Anioła, który kiwnął głową, zgadzając się na to. Ponownie popatrzyłam na Olivera.
- Więc na co czekamy?
Stojąc przed barem, poczułam jak ręce zaczynały mi się pocić ze zdenerwowania. Czekałam na zewnątrz razem z Archaniołem, przeskakując z jednej nogi na drugą, co denerwowało Michaela. Był to odruch bezwarunkowy, więc nie mogłam nic na to poradzić. Bałam się tego, co Oliver może przekazać.
Niecierpliwiłam się szczególnie tym, że ta osoba mogła mieć udział w moim zniknięciu i z każdą sekundą coraz bardziej pragnęłam się tego dowiedzieć, czy mogła to być prawda czy moja fantazja.
- Kiedy on wyjdzie?
- Spokojnie, Van, dopiero co wszedł. Daj mu porozmawiać z właścicielem. Może być tak, że go nie ma i pracownik zadzwoni na jego telefon. To trochę może potrwać.
Michael przyglądał się ładnie przyozdobionemu różami płotu, podziwiając jego kontury i walory. Łatwo mu było powiedzieć. On przynajmniej znalazł sobie zajęcie, a mnie pozostało stać i się denerwować, że czas za wolno leci.
Po paru bardzo długich minutach, które wydawały mi się wiecznością, Oliver wyszedł z budynku. Zaalarmowała mnie jego niezadowolona mina. Coś musiało pójść nie tak. Za dużą nadzieje pokładałam, że wszystko pójdzie jak z płatka. Błagałam w myślach by to nie był kolejny martwy punkt.
CDN..
Wesołych świąt wszystkim, dużo radości i szczęścia w przyszłym roku, aby okazał się lepszy niż ten, wystrzałowo spędzonego Sylwestra! :D
Do pisarzy: Wam natomiast życzę mnóstwo pomysłów oraz ich realizacji i niekończącej się wiary w siebie :)
Pozdrawiam cieplutko :*