Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Nie wiedziałam nic o żadnym liściku, tym bardziej zastanawiałam się kiedy go mogłam dostać.
- Od kogo, kiedy?
- Od wielbiciela. Dwa tygodnie przed zniknięciem. Jest pod poduszką. Przyniosę.
Didi od razu skierowała się do wezgłowia łóżka i sprawnym ruchem zdjęła poduszkę. Wyciągnęła rękę, zabierając coś i zaraz do siebie przyciągnęła, zawiniętą w piąstkę. Podbiegła do mnie z tajemniczym uśmiechem na ustach, radosna, że wiedziała o czymś, o czym ja nie. Z wahaniem dałam jej znać by rozwinęła kulkę papieru i pokazała tekstem w moja stronę. Zrobiła to, o co ja poprosiłam i ze zdumieniem przeczytałam krótką wiadomość: "o 16, pod barem u Alfa, ważne info". Przeczytałam jeszcze raz, szukając w pamięci obrazu tego miejsca.
Na myśl nasunął mi się budynek wciśnięty pomiędzy dwoma wysokimi blokami, na którego przedzie stały okrągłe stoliki usytuowane pod parasolami z napisem Alfa oraz symbolem czerwonej róży. Do chodnika i wzdłuż niego rozciągał się płot przyozdobiony krzewami róż wplecionymi w pręty, co dodawało romantycznego widoku. Na drzwiach widniała tabliczka Otwarte, zapraszając gości do swego potulnego wnętrza. Oczami wyobraźni widziałam jak szczęśliwie wyglądający ludzie wchodzą do środka, a ja ze zniecierpliwieniem czekam na kogoś.
- Skąd wiesz o tym liściku?
- Powiedziałaś mi o nim. Zapytałam się gdzie idziesz, a ty odpowiedziałaś, że na spotkanie z kimś.
- A mówiłam coś więcej o tej osobie?
Didi stanowczo pokręciła głową.
- Dziękuję za te informacje, na pewno się przydadzą.
Z dołu odezwał się głos naszej matki, przerywając nam rozmowę.
-Didi, chodź na obiad!
-Już idę! - zwróciła się do mnie - zobaczymy się jeszcze?
Posłałam jej uśmiech. Siostra wybiegła z pokoju, wysyłając w moją stronę podmuch wiatru, który niósł ze sobą zapach dziecięcego szamponu. Wróciłam wspomnieniami do chwili, kiedy kąpałam małą Didi i robiłam różne kształty z piany, dmuchając prosto w jej twarz, na co reagowała śmiechem.
Zostałam wyrwana z zadumy przez białe światło, które nagle oślepiło mnie w oczy. Zamrugałam, próbując uciec od bólu i nieproszonego gościa, ale nim minęła sekunda, światło zmniejszyło swoją ostrość. Spojrzałam w kierunku źródła blasku i ze zdziwienia lub nawet ucieszenia popatrzyłam na Archanioła. Nie wyglądał na szczęśliwego mimo, że próbował to ukryć. Stanęłam na prostych nogach i ruszyłam w stronę Michaela.
- Hej, co się stało? Czemu Bóg cię wezwał?
Michael skonfundowany nie wiedział czy przemilczeć czy odpowiedzieć na moje pytanie. Jednak uparcie patrzyłam na niego. W końcu się złamał, ciężko wzdychając.
- Już nie jestem Archaniołem.
- Co? Jak to? Ale czemu? To przez to, ze przyszedłeś mi pomóc w Czyśćcu, bo uważa, ze sama powinnam sobie pomóc, tak? Przecież nie zrobiłeś nic złego.
- Vanessa, uspokój się. Znowu zaczynasz się denerwować. Lekkie rzeczy zaczynają wibrować energią! - zagrzmiał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Wzięłam dwa głębokie oddechy. Kiedy serce biło już swoim tempem, kiwnęłam głową.
- Już?
Spojrzałam w bok zawstydzona swoją reakcją.
- Rozumiem, że to znaczy tak.
- On jest niesprawiedliwy - wyszeptałam.
- Nie robi nic bez powodu. Zresztą może i straciłem funkcje Archanioła, ale zostałem twoim Aniołem Stróżem za to. Oficjalnie oczywiście.
Szeroko rozdziawiłam usta ze zdumienia.
- Naprawdę? Czy by to znaczyło, że możesz mi pomagać i ingerować w moje decyzje? Archanioł zastanowił się na moment, po czym wzruszył ramionami.
- Chyba tak. Nigdy nie pełniłem tej funkcji, ale wydaje mi się, ze tak właśnie jest.
Klasnęłam w dłonie podekscytowana.
- To super! Znaczy z jednej strony nie dobrze, ale z drugiej nie najgorzej. Zawsze mógł zabrać ci skrzydła.
Michael skrzywił się nieznacznie na samą myśl, że mogłoby do tego dojść.
- To już wolę być tym Stróżem.
- Bardzo mnie to cieszy, ale zmieniając temat, znalazłam pewną wskazówkę. Jak jeszcze żyłam, dostałam liścik od jakiejś tajemniczej osoby. Leży tam na łóżku.
Archanioł żwawym krokiem pokonał odległość dzielącą go od łóżka i podniósł zgniecioną kartkę. Prześledził wzrokiem tekst i ze zmarszczonym czołem spojrzał się w moją stronę.
- Nie wiesz, kto to mógłby być?
Pokręciłam głową, wzruszywszy ramionami.
- A ty? Zakładam, że tam na Górze macie dostęp do takich wydarzeń każdego człowieka. - skrzyżowałam ramiona z uniesiona brwią.
- To prawda, ale są wyznaczone funkcje do tego zadania. Ja jestem wojownikiem niż księgowym wydarzeń.
Westchnęłam ciężko, opuszczając ręce w geście poddania.
- Ktoś ci przychodzi do głowy, kto mógłby to wysłać? zapytał Michael
Zamyśliłam się na moment, szukając potencjalnych podejrzanych. Każdy mógł być informatorem, tym bardziej, że ta osoba nie podpisała wiadomości. Nasze pole było za szerokie do szukania. Na samą myśl odechciewało mi się podejmować kroki w tej sprawie.
Nie miałam jednak wyjścia i chcąc, nie chcąc trzeba było coś z tym zrobić, a kto inny by nie pomógł jak nie Oliver. On na pewno musiał coś wiedzieć na ten temat, w końcu byliśmy już wtedy przyjaciółmi.
CDN..