- Auuć, oj Spark, przepraszam - zabrałam dłoń z dala od zwierzaka i podniosłam się na kolana, siadając na piętach. Spojrzałam na Lucjusza, który trzymał w jednej dłoni tacę z jedzeniem, a w drugiej butelkę wody. Uśmiechnął się do mnie i kiedy podszedł do łóżka, skierował spojrzenie na leżącego Sparka tuż przy mnie.
W jego oczach zalśniło ostrzeżenie nie wiadomo, do kogo skierowane.
- Widzę, że odnalazłaś mojego pomocnika, na dodatek polubił cię.
Wzruszyłam ramionami nie pewna, co na to odpowiedzieć.
- Sądziłam, że przyjdzie ktoś inny. Myślałam, że pracujesz.
Patrzyłam jak odstawia tacę przede mną, napełnia szklankę wodą, po czym przysiada na skraju materacu.
- Wychodziłem i wpadłem na Timona, który miał cię pilnować, więc nie zbyt mnie to zadowoliło. Zaoferowałem swoją pomoc, gdy wyjaśnił, w czym rzecz. Teraz stoi przy drzwiach. Dobrze się stało, że jednak wpadłem zobaczyć, jak się miewasz. Ten mały skurczybyk znika wtedy, gdy go potrzebuję, a ostatnio nie miałem z nim kontaktu przez jakiś czas.
Wskazał na Sparka, potrząsając głową w niezadowoleniu.
- Zauważyłam go przy drzwiach, więc zaprosiłam do środka. Nazwałam go Spark. Nadałeś mu jakieś imię?
Lucjusz pokręcił głową, patrząc w moje oczy z lekkim uśmiechem.
- Nie, ale od dzisiaj będzie Spark.
Kiwnęłam głową, chwytając szklankę. Miałam za bardzo wysuszone gardło, a nawet połykanie śliny nie pomagało. Gdy już wzięłam łyk chłodnego napoju, który nawilżył gardło, westchnęłam z ulgą.
- Więc, w czym ci Spark pomaga?
Lucjusz uciekł spojrzeniem w bok, ostentacyjnie ignorując mój ciekawski wyraz oczu.
- W różnych rzeczach - odparł wymijająco.
Przypomniałam sobie, jak zwierzak pomógł mi w archiwum z wyszukaniem siebie. Domyśliłam się, że głównie do tego przydaje się taki latający smok z wyczulonym instynktem. Nie skomentowałam jego wypowiedzi. Po prostu sączyłam zimną wodę.
- Vanessa, słuchaj. Przepraszam za swoje agresywne zachowanie w nocy, po prostu nie spodobało mi się, kiedy poczułem, że coś próbujesz zrobić nie po mojej myśli.
Zaskoczona zatrzymałam szklankę tuż przy ustach, patrząc na niego zdezorientowana. Czy ja dobrze słyszałam? Lucjusz, demon piekieł, znaczy czyśćca, mnie przepraszał? Musiał za dużo spędzić czasu za biurkiem, skoro do tego doszło. Może to była jakaś pułapka, chciał mnie ułagodzić by nagle ni stąd ni z zowąd zrobić coś niespodziewanego. Nie zaszkodziło zagrać w jego grę.
Opuściłam rękę ze szklanką na udo.
- Wszystko okey. Przestraszyłeś mnie, ale mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy, prawda? - posłałam mu delikatny uśmiech.
- Oczywiście - dostrzegłam ulgę, wypełniającą jego oczy.
- Mam pytanie. Dlaczego strażnik, Timon, nie widział Sparka jak był na końcu korytarza?
- Po pierwsze taki rodzaj smoka można zobaczyć jedynie, gdy jest się blisko niego inaczej istnieje jako niewidoczny duch dla osób, które nie posiadają takiego stworzenia. Co do osoby, która jest właścicielem ma rangę taką jak ja albo o szczebel niższą - wyjaśnił, drapiąc za uchem Sparka, który polizał palce Lucjusza.
- Czyli ile jest takich pseudo smoków?
- Z tego, co wiem to pięć.
Uniosłam brwi pod wrażeniem.
- Muszą być rzadkim okazem w takim razie.
- Są. Dobra, pora na mnie.
Wstał i ruszył do drzwi. Zanim jednak wyszedł, odwrócił się do mnie.
- Póki pamiętam, przyjdę dość późno w nocy. Niestety wyszło, że muszę trochę dłużej pozałatwiać pewne sprawy. Zaopiekuj się dobrze Sparkiem i smacznego. Jak będziesz jeszcze coś chciała, wyślij po prostu Timona do mnie albo pójdź w miejsca, gdzie możesz, dobrze? - surowo popatrzył na mnie. Czułam się jak pod spojrzeniem ojca strofującego swoją córkę przed wyjściem na imprezę.
- Dobrze, tato. Jeszcze jedno. Która jest godzina?
- Dochodzi dziewiętnasta. W tym miejscu znacznie szybciej płynie czas. W szufladzie masz zegarek jakbyś chciała się zdrzemnąć i ustawić alarm. Do zobaczenia, duszyczko - puścił mi oko i zniknął za drzwiami, nieświadom obracających się trybików w mojej głowie.
Oj miałam taki zamiar, by ustawić alarm i zdrzemnąć się przed misją. Trzeba było nabrać trochę siły przed ważnym zadaniem, ale najpierw musiałam się dożywić. Podzieliłam się trochę ze Sparkiem, który aż ochoczo brał ode mnie kawałki posiłku.
- Będę za tobą tęsknić, Spark.