Boże, tyle we mnie uczuć.
Piszę egzaminy a po nich chodzę z N. nad wodę i rozmawiamy. Dzisiaj dałam mu kolejnego buziaka w usta. To dla mnie dużo znaczy. Tego nie da się opisać chyba.
Siadamy, rozmawiamy o wszystkim, przytula mnie, wygłupia się i łaskocze mnie. Potem jeździ mi po kręgosłupie palcami co jest dla mnie kompletną przyjemnością. Znajomi uśmiechają się na nasz widok i czasami mówią coś głupiego i mimo że czerwienie się na słowa które wypowiadają to cieszę się z tego że z nim spędzam ten czas. Przychodzą nasze koleżanki i proszą żeby załatwił im coś. Na co z daleka krzyczę że N. zostaje ze mną. Zaczęły robić nam zdjęcia co było kompletnie dziwne i śmieszne xd. Kazałam im spierdalac i poszły, ale Kacper i tak miał mnie odprowadzić na dworzec więc pomyślałam ze może im załatwić to co chciały. Tylko że tak nam miło było siedzieć, więc zostaliśmy na jeszcze trochę. Znowu się pocałowaliśmy i nie wiedzieliśmy co mówić. I kiedy odzyskaliśmy języki w gębie znowu to zrobiliśmy, tylko że tym razem poczułam jak ciągnie moją wargę, ale nie odwazajemniłam tego bo dopiero później dotarło do mnie co robił. Odprowadził mnie na dworzec, kupił dziewczynom to co chciały i pożegnałam się z nim dając mu przy wszystkich kolejnego buziaka. Jutro o 20 wyjeżdżam za granicę i muszę się z nim pożegnać i oczywiście z przyjaciółką... mało czasu ostatnio razem spędzałyśmy, zaniedbałam ją.. Wrócę i to naprawię, obiecuję. A teraz żyję tym wyjazdem i boję się.