i to piękne uczucie gdy rano na wadze zobaczyłam 48.9 kg. Z liczbą 4 wszystko wygląda tak pięknie. W nocy było okropnie. Wzięłam trzy apapy żeby szybko zasnąć. Czułam się beznadziejnie i chciałam szybko zasnąć, jednak na nic jebany apap gdy masz zrytą psychikę. Umierałam z bólu brzucha i mówiłam do siebie. Pięknie było, zasnęłam o 3 a obudziłam się o 11. Rodziców nie było więc nie jadłam śniadania tylko wypiłam herbatę a gdy wrócili zjadłam mandarynkę. Na obiad zrobiłyśmy naleśniki z kurczakiem i miałam zjeść tylko jednego, ale były tak dobre (tłuste) że zjadłam dwa. Na kolacje nie ruszyłam już nic i leżę teraz w łóżku.
Tak poza tym to już wszystko postanowione. Będę idealna. Schudnę, zadbam o siebie, zacznę się uczyć. I wtedy wszyscy za którymi ja tak goniłam zaczną gonić za mną. I poczują jak to jest czuć się nikim i być olewanym... Koniec myślenia tylko o tym jak będą się z czymś czuli inni z takim podejściem daleko nie zajdę. Koniec sztucznych uśmiechów. I tym razem mimo drobnych potknięć i lekkich upadków nie poddam się i będę idealna! Suką, ale idealną. Nie jest okej, cześć!