wieki mię tu nie było!
wakacje dobiegają ku końcowi, ale nie próżnuję- śladem czago są siniaki na nogach [w liczbie
pięciu na nodze prawej] oraz liczne śady ukąszeń komarów [w liczbie nieokreślenie ogromnej-
wyglądam jakbym miała ospę-.-']
impreza goni imprezę [jeżeli zaliczay tez POGOwieczory] a koło kręci się za kołem [mowa o Eryku, moim rowerze
z którym spędzam każdą niemal wolną chwilę dnia].
przedwczoraj przednia biba u Mani była. nie wedziałam, że aż tyle osób słucha szant. nazajutrz chwyciłam gitarę
i zagrałam 'hiszpańskie dziewczyny', nie mogłam się powstrzymać. a w czasie wycieczek z Erykiem nie raz
zdarza mi się nucić 'gdzie ta keja'.
przebieg imprezy? w wielkim skrócie:
basen, siata, siata, (siata- w okresie, wraz z wszelkimi możliwymi jej odmianami typu 'ziemniak'),
jedzenie (tu tort i coś do picia), ognisko, deszcz, ognisko, szanty w aucie, twórcze zabawy zasobami ludzkimi
(w tym zabawa w patyka, w sumie przed ogniskiem, poplątaniec, chowanego...) techno dancefloor, szanty w aucie,
techno dancefloor, szanty w drodze do domu. innymi słowy bardzo mi się podobało:)
wczoraj party nieco innego rodzaju u Wasi (bo z Adamem- masterem wielkich buchów) :>
a i karaoke było, i herbata mięta jabłko, sumując- bardzo smacznie:)
coraz więcej km na Eryku wyrabiam, 35 to już nic takiego. gdyby wakacje trwały dłużej trafiłabym do kadry;D
pozdrowienia:*
p.s. zdjęcie- Turcja, zwycieczki sis' i rodziców. ja żem nigdzie nie pojechała w tym roku.