Hejos ;v
Na sam początek, nie mam zbyt pozytywnego nastawienia do życia, w sumie bardziej do tych bezwartościowych ludzi, których dzierżyć musi ten świat. Życie samo w sobie nie jest chyba czymś złym. Wystarczy spojrzeć ile otaczających nas osób to idioci, yolo gimby, dresiarnia, ameby intelektualne.. Alkoholicy, ale tych to jeszcze w jakimś stopniu rozumiem. Gdzie w tym wszystkim jest szansa na miłość, która była jeszcze parę lat temu. Dlaczego dzisiaj ludzie się rozstają, mijają tygodnie, nie mówią sobie nawet cześć na mieście. Nie są dla siebie wrogami, po prostu mają siebie nawzajem w dupie. Zmieniają się, stają sie patologiczne, zaczynają palić papierochy, pić alkohol, chodzić dumnie jak modelka na wybiegu. Znowu zdajesz sobie sprawę z tego, że związek który trwał, byłeś, byłaś szczęśliwa tak naprawdę był stratą czasu, zaczynasz żałować każdej chwili, każdej godziny spędzonej z tą osobą. Widzisz potem tą osobę, parę dni później tuli kogoś innego.. Rzygać się chce. Pozostaje wierzyć, starać się mimo wszystko marzyć, trzymać się tego w co sie wierzy odkąd się jest świadomym.