Nie wiem kto i gdzie mnie przedwczoraj podlinkował, ale miałam wejść tyle, co po akcji z Wykopem. Nie mogłam sprawdzić nawet za pomocą Google Analytics skąd trafiali do mnie ludzie, co jako wieloletnią użytkowniczkę serwisu o średniej jednak renomie, wprowadziło w stan irytacji.
W ogóle ostatnio irytacja to słowo, które w moim życiu przeważa. Irytacja pracą, irytacja po pracy, irytacja w domu, irytacja w pokoju, irytacja w łóżku. Irytacja wynikami wyborów oraz masowym okazywaniem sympatii dla Janusza K.-M.
Najchętniej cofnęłabym się do rodzinnych czasów. Październikowych chłodów, wieczornych list przebojów w radiu, zadań domowych, herbaty z cytryną, kolacji robionych zawsze przez Tatę i kąpieli w tak bardzo swojej wannie.
Mam nadzieję, że powrót do domu na tych kilka tygodni sprawi, że mi się wszystko poukłada w serduszku, na duszy i w głowie. I że zachce mi się znowu pisać.
A teraz możecie mi pomóc i troszeńkę umilić czas między obowiązkami klikając tu.
Dziękuję, dobranoc.