Mógłbym oszukać sam siebie i chociaż przez chwilę żyć
Jakbym miał wszystko o czym zawsze marzyłem
Albo nagle poczuć ulgę, wychodząc poza bryłę
Chociaż nie jest jak dawniej gdy mnie tylko zawołasz
Przyjdę by po raz kolejny wnieść z tobą toast
I do końca życia walczyć ze swoim sumieniem
To właśnie ty dajesz mi siłę i dajesz mi wiarę
Chodź ze mną, nie pokażę ci tu śladów po kulach
Najwyżej kilka oldschool'owych tagów na murach
Czuję, że tracę coś, gdy po śniadaniu,
Stawiam stopy znów na tym samym skrzyżowaniu,
Po raz kolejny wyjeżdżam, bo choć to miasto
Ma milion ulic mi jest wciąż w nim ciasno,
Kilka zmęczonych twarzy pełnych nadziei,
Mógłbym napisać milion wersów o tym jak cierpię
Potem wykrzyczeć to każdemu z was w twarz na koncercie
Dziś wracam do Ciebie i już jestem w drodze,
Więc zostaw wszystko i przyjdź na dworzec.
Mógłbym rozliczyć każdą z was za gwałt na emocjach
Albo obrócić to w żart i ukryć rozpacz
Jutro wieczorem, jeśli znów mi się nie urwie film
Będę rycerzem, jeśli wcześniej się nie wkurwię i
Nie wyląduję gdzieś na mieście w jakimś klubie z kimś
Dlatego wciąż myślę chujem, tak każe mi mój instynkt
Ale dziś jeszcze ratuje mnie mój urok osobisty
Mógłbym przestać udawać, że jakoś sobie radzę bez niej
I zacząć wierzyć w to, że będziemy razem w niebie
Mógłbym spróbować zakryć ból, wyjmując z kieszeni kilka
Uśmiechów, które kiedyś próbowałaś już rozkleić