Dawno nas tutaj nie było, wszystko przez złe samopoczucie i wahania nastrojów. Dziś zaczynamy 12 tydzień, trzy ostatnie tygodnie dały nam popalić. Zakupy niewchodziły w grę bo co weszłam do sklepu robiło mi się słabo i musiała to być szybka akacja typu to co pilne i wychodzić, samochodem cieżko było przejechać 10 km a o kawie gotowanym miesku to na samą myśl zaczynały się wymioty. Wieczne zmęczenie dawało w kość mi chyba najbardziej dla kogoś pełnego życia ciąglego w biegu a tutaj nagle człowiek nie ma siły na nic. Robiąc badania wyszło mi cukru 70 i Pani dr mówiła że z braku cukru mogę się tak kiepsko czuć rano. Zazdroszczę kobietą co nie odczuwają żadnych dolegliwości. Ja tylko moge jeść chleb czy bułki z drżemem wtedy czuje sie ok jak zjem coś innego cały dzień się męcze boli mnie żoładek i w ogóle :( od dwóch dni jest lepiej powróciłam do żywych :) dziś gotowałam bigos i robiłam farsze do pierogów, wczoraj zrobiłam wiazanki świateczne dla dziadków na cmentarz i jakoś leci już w miarę ok :) po świętach 29 idziemy na USG prenatalne i możliwe ze będzie już widać płeć :) radosny czas, radosne święta :)
Ps. Tak się zastanawiam jak teście będą się zachowywać jak sie urodzi dziecko i nie będą go znać. Dobrze że bedzie miało drugich najlepszych dziadków na świecie :)