MOJE SŁONECZKA <3
Wczoraj łażenie po Pogorii, zakupy, męczące zakupy (o dziwo!), wieczorne Inferno, i tyle z Wtorku.
Dzisiaj dzień regeneracyjny, takie tam wstanie o 15, zapierdzielanie do Zuzy, szaleńsstwo!
Znowu nie mogę sypiać w nocy, chodzę spać o 6, budzę się o 15. Cholera!
Jutro muszę jeszcze wstać wcześniej, czeka mnie cholerna wycieczka do T. City, do Maksymiliana.
cholera, jak ja wstanę.
a oprucz tego.. uh
Cholera. Coraz bardziej powątpiewam że w najbliższym okresie będzie dobrze.Zapychamy wybrakowane dziury w sercu byle jakimi uczuciami od byle jakich osób. Umywamy ręce od winy, która ciąży na nas za zranienie innych, oszukujemy się, ignorujemy wzjamenie, zagłuszamy myśli, i takie tam.. Tylko po to, żeby zbytnio się nie zaangażowac, przywiązać, tylko po to żeby było łatwiej uciąć nić znajomości z pewną osobą, żeby po zerwaniu tej nici... nie cierpieć. Cóż za egoizm, pragniemy tylko właśnego dobra, `żebym przypadkiem JA nie cierpiał!`. Cholera, co się z tym światem porobiło. Cholera, nie zaakceptuje nigdy tchórzy z wybrakowanymi uczuciami, którzy desperacko szukają ich w byle kim i byle gdzie. Chyba nigdy nie zrozumiem tego świata, a on nie zrozumie mnie.. Chyba znowu dopadają mnie sentymenty. Boję się wypuścić ze środka tego wszystkiego, bo to może ostatecznie mnie zabić. Sprowadzić do totalnej autodestrukcji, a nie zamierzam sobie niczego ułatwiać poprzez ucieczkę.