w sumie, to nie wiem po co w ogóle piszę tę notkę, ale jak już tu jesteś, to przeczytaj i zostaw coś po sobie..
Kolejna nieprzespana noc. I nie mówię tutaj w żadnej przenośni. Nie zmrużyłam dzisiaj oka nawet na chwilę. Całą noc spędziłam z internetem. W obecnej chwili czuję, jak żołądek podchodzi mi do gardła. Nie wiem, czy to z głodu, czy z przemęczenia. Ale co się dziwić? Moim jedynym posiłkiem dzisiaj była mała jajecznica o 6 rano i kubek wody. I szczerze mówiąc, to nie mam ochoty nic jeść. Czuję takie obrzydzenie do jedzenia. A za chwilę wróci moja mama i każe mi zjeść obiad... Muszę wylać miskę zupy do kibla, mimo tego, że boli mnie wtedy serce i możecie się śmiać, ale za każdym razem kiedy wyrzucam jedzenie, na myśl przychodzą mi biedne, wychudzone dzieci z Afryki, które oddałyby pół życia za taki posiłek.
No ta.
Czuję taką dziwną suchość w gardle. O dziwo picie wody nie pomaga. Super.
W dodatku, gdy tylko zamykam oczy na ułamek sekundy, to już czuję, jak odpływam, jak wchodzę w błogostan, że wystarczyłaby jedynie sekunda...
Ale muszę być silna, muszę wytrzymać chociaż do 20, bo inaczej nigdy nie wrócę do rytmu. Ale co ja mam robić przez ten czas? Mogłabym chociaż poćwiczyć, ale nie dam rady, psychicznie i fizycznie, prędzej usnę przy robieniu pierwszego brzuszka, i w tym momencie mówię całkowicie poważnie.
Zrobię sobie kisiel i zajmę się czymś konkretnym, może wrócę do pisania jakichś bzdur.
Nieważne...
Jesteś jak trucizna w moich żyłach, jak narkotyk. Wiem, że powinnam przestać, ale przyciągasz mnie każdym swoim gestem...