Każdy dzień, rodzi w nich nowy ból. Setki niechcianych słów, tych odegranych ról, ten ból.
Od początku żyję tu gdzie te historie się toczą że nigdy nic nie było spoko, no bo, po co?
Prześladuje mnie to pieprzone przeczucie, że nie wiem dokąd uciec a jestem sam więc dokąd wrócę.
Ból każe mi bredzić a Ty musisz ze mną przejść to, być tego częścią musisz moja droga nawet gdy od nowa znów będziemy to budować.
Nie ma nas, trochę ciężko uwierzyć, bo łatwo coś stracić, a trudniej docenić. Więc nie pisz i nie dzwoń. Już nie rośnie tętno i wszystko mi jedno. Ty to, tylko przeszłość.
Te kilka słów może być droższe niż pieniądze słodsze niż cukier i coś na co dzisiaj mam ochotę. Może być lepsze niż jutro i pojutrze Chcę je tylko usłyszeć a potem mogę umrzeć!
To takie ludzkie, łatwo popaść w emcje, kiedy najbliższa osoba w chwili staje sie twoim wrogiem.
Poznaliśmy się przypadkiem, nieznany głos w słuchawce, nie mogłem się oderwać, chciałem poznać Cię dokładniej.
Siedzę samotnie na zimnym betonie, a serce powolnie zamienia się w stal, nie wiem czy jeszcze potrafię kochać i może dlatego właśnie zostałem sam.
Bo człowiek jest taki, że jak chce - potrafi, może wykonać nie jedno, ale jeśli czegoś nie czujesz, weź to pierdol.
Możesz nie widzieć nic,gdy spoglądasz mi w oczy, ten syf pozbawił mnie jakichkolwiek emocji.
Nie trzymałem się z ludźmi, trzymałem się z dala mówiąc się nie kłóćmy, lecz wypierdalaj nara, bo w tym cały ambaras, żeby dwoje chciało na raz, a tylko jedno się stara.
Chciałbym cofnąć czas o naście lat i poprowadzić to inaczej, zamienić na erę norm okres wypaczeń bo zawsze gdy chcę walczyć to czuję, że coś stracę.
Mam to gdzieś już, rozpamiętywać łez po deszczu, też nie ma sensu.