Widziałam się dzisiaj z kolegą po pracy. Nasza relacja jest tak dziwna, że ja naprawdę nie wiem na czym stoję...
Czekam i czekam na rozpisanie diety i nie wiem czy w końcu się doczekam :')
Chyba przez tą całą dietę tak odpuszczam teraz, tłumacząc sobie "a zjem tego pączka dopóki jeszcze nie mam diety". Ale mam ogromną nadzieję, że już jutro zobaczę maila. Bo ile można :')
Przez to niezdecydowanie psuje sobie życie. Chciałabym nie myślec tak bardzo o wielu rzeczach jak kiedyś, było łatwiej i też wydaje mi się, że niektóre rzeczy łatwiej mi przychodziły. Jak to się mówi - nie oczekuj zbyt wiele to się nie rozczarujesz.
Mam ogromną ochotę napisac tutaj wszystko to, co mnie boli, jednak wiem, że byłoby to strasznie chaotyczne i w sumie... po co?
pół bułki z almette jogurtowym, dwa plasterki sera zółtego, kawa z mlekiem
3 kabanosy drobiowo-wieprzowe, cebularz (o tym właśnie pisałam wcześniej + biedronka blisko pracy = cebularz właśnie)
dwa paszteciki, barszcz czerwony