Tak bardzo wyprowadzono mnie z równowagi, ze zaczęłam nienawidzić. Nienawidzę tego wszystkiego! Tych 771 dni, tych rzadko zmiękczających się kolan, tych wszystkich słów bez pokrycia, tej zepsutej myszki, tej śmierdzącej papierosami pościeli, tego długopisowego tatuowania, tych totalnie nieśmiesznych żartów, tych wszystkich pijackich bełkotów, tych brakujących głośników, tych zgubionych okularów i pierścionka w basenie.. Ciebie. Najbardziej stępiony nóż rozciął mnie, zdzierając najdelikatniejszą skórę. Boże daj mi czyste powietrze, bo to co teraz wdycham zanieczyszcza cały mój organizm. Za każdym razem, gdy się przebudzam czuje ten cios na nowo. To tak niesprawiedliwe jak korzystasz z faktu, że ja jeszcze.. Nie mogę tego znieść. Tak bardzo Cię nie znam. Czemu dyktujesz mi drogę, która już nawet nie pozostawia mnie w miejscu, ale cofa? Pozwalając mi tkwić w tej okrutnej nienawiści sprawiasz, że nie mogę stanąć pewnie na ziemi. Kiedy myślę, że mam to już za sobą znów jestem przyciśnięta do muru. Szukam wszystkich sposobów ucieczki, ale zawsze ktoś sprowadza mnie z powrotem do tego beznadziejnego miejsca!! Nie byłam gotowa na to, że pozwolisz by to się stało. Nigdy nie zamierzałabym wyjść gdybym wcześniej wiedziała gdzie będę teraz. Ale byłam wykończona. Próbowałam przejść przez Mount Everest ze złamaną kończyną, podczas gdy Ty będąc po drugiej nawet nie zawalczyłeś by dojść do połowy. Do wczorajszego dnia jeszcze wierzyłam, dziś musiałam to zwalczyć, bo wszystko w co wierzyłam było tylko zgniatającymi mnie ścianami. Czas leczy rany a niecały miesiąc to było wszystko? Zazdroszczę i jednocześnie gratuluję! Gdybyś tylko mógł zobaczyć najmroczniejsze miejsce, do którego nie chciałbyś trafić, zrozumiałbyś. Nie mogę wycofać się z własnego życia, dlatego zamieniam drogę, którą mi dyktujesz na własną.
Zawsze jest czas by zmienić zdanie. Jednak potrzeba chęci i tego prawdziwego kocham. A Ty, kiedykolwiek kochałeś?