Jak zwykle przy okazji różnych świąt państwowych ujawniają sie wszelkiej maści patrioci. Tylko z prawdziwym patriotyzmem nie wiele mają wspólnego. Bo co ma kochanie miejsca, w którym sie mieszka do ganiania Żydów, bicia ludzi o innym kolorze skóry niż biały czy uważania za gorszych ludzi z innych stron świata, a nie daj boże innego wyznania niż jedynie słuszne rzymskokatolickie. Polski patriota to rozmodlony cham zapatrzony w siebie i mniemający iż Polska to pępek świata i tylko jakimś cudem (najprawdopodobniej z winy masonerii wedle tych oszołomów) Polacy nie są najpotężniejszym narodem tego świata. Większość świą w tym kraju to jedna wielka msza ku chwale i w intencji. 11 listopada zamiast świętować niepodległość iewentualnie fajnie by było moim zdaniem gdyby zamiast tych wszystkich kościółkowych spraw odbyło sie sporo imprez przybliżających ludziom jak na prawde to wszystko sie odbywało i nie pomijając w tym wszystkim roli PPSu, ale nie takie myślenie obecnie jest zabronione.
Ale mniejsza o to.
Według mnie patriotyzm to nie wspomniane wyżej, ale te wszystkie błahe i proste sprawy, które czynić możemy w swym najbliższym otoczeniu nie koniecznie udając sie na wojne w mundurze z biało-czerwoną flagą.
To co u nas to nie patriotyzm to zniechęcanie.
A mi jest wszystko jedno kto bedzie moim sąsiadem i skąd bedzie pochodził ważne żeby był dobrym człowiekiem.
Bo co znaczą te wszystkie narody poza tym, że ktoś kiedyś mapy pokreślił i ponazywał z każdej strony krechy na mapie jakoś ludzi mieszkających.