"To był Twój ostatni skok,
utrata snów, bez chorych rąk
porządek jest i już go nie ma,
nie liczysz siebie, a trzeba!"
okey.
więc działanie jest chyba lekarstwem na wszystko ;)
wysłałam z milion maili w poszukiwaniu komendantki obozu xD
powtarzając się z poprzedniej notki:
"nie ważne co złego zrobiliśmy, ważne co zrobimy z tym co zrobiliśmy"
z tytułu: "zaufaj sobie jeszcze raz!" -> więc ufam Ci! ufam Ci Dominiko!
Nie zawiedź mnie więcej!
coś jeszcze. wiem, że jestem idiotką. a najgorsze wcale nie jest to że zawiodłam siebie. najgorsza jest pogarda ze strony przyjaciół, którą czuję... a może przesadzam i jest to tylko bezsilność? już nawet brak im słów na mnie... jakie to przykre! ale mimo to są ze mną... wiem.
mam wobec tego dwie sprzeczne reakcje:
~z jednej strony bunt - gdzieś we mnie coś krzyczy, jakim prawem mnie oceniacie? nikt nie może mnie sądzić.
~z drugiej zaś pokora - prześwidaczenie, że przecież mam dokładnie to na co zasługuję. nawet chyba w dość lekkiej odsłonie. i świadomość, że gdybym stała z boku, patrzyłabym na siebie właśnie w ten sposób. w sumie... nawet nie muszę stać z boku. i tak patrzę na siebie z politowaniem...
ta pokora... xD
kurcze. dawno tak lekko mi się tu nie pisało. pozdrawiam tych, którzy cokolwiek zrozumieli ;)
i tak na koniec z mojego ulubionego listu autorstwa mojego ulubionego świętego, który notabene jest nawróconym wielkim grzeszniekiem:
"moc bowiem w słabości się doskonali"
2 Kor 12,9b
peace!