Zapierdzielam od środy, mój organizm przyzwyczaił się do uczucia stresu i adrenaliny. Dziękuję ilościom kaw, które trzymają mnie przy życiu, poprzeplatanych z ogromem energetyków, które już zaczynają powodować palpitację mojego serca.
Nieustanne wiatry mogące urwać głowę, liście unoszące się nad ziemią, tańczące nieprzerwanie w jesiennym powietrzu, całkiem nieźle.
Jak dobrze, że dzisiaj trochę spokojniej..