wracam po kilku miesiącach. opalona włoskim powietrzem i szczęśliwa. w końcu i na mnie przyszła kolej. teraz już nie boję się, że wrócę tu za jakiś czas, gdy to się spier*oli, bo tak na pewno nie będzie. nie może być. złapałam swoje szczęście bardzo mocno i choćby mnie torturowali, nie puszczę. za bardzo kocham. i nawet nie obawiam się, że gadaniną o wspólnym mieszkaniu, dzieciach i ślubie zapeszę, bo nie zapeszę.
szczęśliwa ja.
i moja kochana Vernazza ^^. z najcudowniejszym Mężczyzną pod Słońcem. Dla uściślenia: z moim Mężczyzną. :)
<3