hej
zamiast właśnie się uczyć do sesji to wpadłam na super pomysł napisania notki na niemal zapomnianym już photoblogu. generalnie to nic ciekawego się u mnie nie dzieje. właśnie zdałam sobie sprawę, że wróciła do mnie faza 'zawieszenia' sprzed kilku miesięcy, kiedy to stanęłam przed wyzwaniem zdania matury, potem jej poprawy, w między czasie milion mniej lub bardziej istotnych rzeczy, podjęcie decyzji o studiach na ostatnią chwilę i ta nadzieja, która zanika z każdym kolejnym dniem. idąc tutaj, w pewien sposób uciekałam, być może nawet przed samą sobą. myślałam, że będzie lepiej (nie chcę wdrażać się w szczegóły, ale wakacyjny okres był dla mnie mega trudnym przeżyciem), ba, nawet na początku ta przygoda zaczynała się super, jednak bardzo szybko nastąpiło zderzenie z rzeczywistością. nie czuję się tu dobrze, nie czuję się tu sobą, nie jest to moja bajka, a kierunek nie jest tym co chciałabym robić. boję się rezygnować na samym początku tej drogi, bo może jednak...ale z drugiej strony czy warto trwać w czymś tylko dlatego, żeby innym się podobało to, że studiuję? jeśli ja nie czuję, że robię coś dla siebie? jeśli ja nie dorosłam jeszcze do podjęcia decyzji o przyszłości? jeśli moim marzeniem jest zupełnie coś innego, ale nie mam wystarczająco odwagi, by wybrać tą drogę i pójść tam w pojedynkę? chociaż wiem, że nikt inny tego za mnie nie zrobi. mam pewien plan, jeszcze dość ogólny, ale może... nic nikomu nie mówiłam. częściowo sesja pomoże mi podjąć decyzję. może drugi semestr pokaże inne oblicze i okaże się, że kierunek jest jednak super, wow. myślę, że luty będzie decydujący (tak jak niedawno sierpień, historia jednak lubi się powtarzać).
chciałam jeszcze wspomnieć, że do kilku z was regularnie zagladam i z ciekawością czytam nowości, chociaż z dawnej photoblogowej społeczności niewiele zostało. trzymajcie się!