hej! od piątku jestem już (dopiero) w domu. trochę mi się sezon przedłużył, ale przynajmniej więcej zarobiłam. ogólnie to nie wiem kiedy te wakacje zleciały. tyle się wydarzyło i dobrych i złych rzeczy. małe załamanie psychiczne miałam, ale się podniosłam. teraz tylko w poniedziałek dostarczyć papiery i od października zacząć studia :) jeszcze czeka mnie chyba najgorsze - znalezienie mieszkania. ceny pokoi są z kosmosu, a nie mam już nikogo z kim mogłabym wynająć całe mieszkanie. mam tydzień, może się uda.  

wracając do sezonu i tematyki bloga to trochę mi się przytyło jednak. nocne kolacje (po pracy), gotowe, nieregularne jedzenie i wyszło co wyszło. dlatego od razu od wczoraj się pilnuję. wczoraj był pierwszy dzień bez słodyczy i z regularnymi 4 posiłkami. zobaczymy jak pójdzie dzisiaj. jutro będzie trochę trudniej, bo jednak wyjazd do Trójmiasta na cały dzień. ale chcę i będę walczyć. jak już się wyprowadzę to planuję zapisać się na siłownię. :D 

wracam tutaj, bo potrzebuję motywacji.