....ona cała, choć niby moja, nigdy jakoś nie potrafiła być moja całkowicie....
nie, nie żądam, żeby ta czy inna historia była skończona, zamknięta, brama, zamek, klucz, komizm najokrutniejszy, bo przypadkowy, o takim się mówi idiotyczny, ale przecież może się zdarzyć, że ktoś kogoś - ja ciebie, ty mnie - będzie prosić o tę ostatnią przysługę, o pomoc w odejściu, zdarzają się takie sytuacje, na przykład nieskończony ból, którego nie chce się znieść, nie może, nie potrafi. Uśmiechasz się, uśmiechamy się, uśmiecham się, wcale nie chcę przegrywać w wyścigu naiwnych skojarzeń, to kończenie, ta brama, ten klucz, to przypatrywanie się sobie wzajemnie, uważne - możesz się ciskać, marszczyć, zabijać dla siebie, dla mnie, dla nikogo, a żadna z twoich ani moich historii, manifestowana śmiechem, zabijaniem, rzucaniem się, nie jest i nie będzie twoją ani moją historią osobistą. Gdy patrzymy na siebie, każde myśli o sobie inaczej niż o sobie wzajemnie, jesteśmy dla siebie inni, nie ulegajmy wyścigowi skojarzeń, tej bramie, temu kluczowi, temu komizmowi, jakiego nie chcieliśmy, okrucieństwu niezamierzonemu, spełnienie przecież odmienia nas, terażniejszość jako czyn nie istnieje, nie ma chwili, w której nie żylibyśmy przeszłością i przyszłością, rozumiesz mnie?