No cóż, wracam do prowadzenia tego photobloga, ale.. mam to gdzieś kto tu będzie zaglądał, potraktuję to jako swego rodzaju pamiętnik, po prostu zwyczajnie tego potrzebuję.
Na zdjęciu.. chyba nie muszę tłumaczyć, koncert Linkin Park to bylko najlepsze co mnie spotkało (nie licząc pewnych wyjątków), ale to dzięki Nim jestem jaka jestem i jeszcze się trzymam. Niesamowite jest jak muzyka działa na człowieka, na mnie przynajmniej - nie wyobrażam sobie życia bez Linkin Park, muzyki, pewnych osób...
Bywa tak, że jedno masz, a drugie zyskujesz. Straciłam przyjaciół, już to dawno zauważyłam, ale chyba jest za późno na cokolwiek, walka ? Nie wiem czy jest sens, podobno o przyjaźń się nie walczy - albo ktoś jest tym przyjacielem, albo nie - proste.
Jest źle, ale stabilinie i to jest w tym momencie najważniejsze. Że jakoś jest i tego się trzymajmy.
Potraktuję ten fotoblog jako swego rodzaju psychiczną terapię...
Dziś odlatuję przy "Minutes To Midnight" ;3