Głodówka się udała.
Zjadłam dzisiaj tylko kilka gum + woda.
Co prawda miałam rodzinny obiad, ale usiadłam z talerzem sama za namiotem . Wrzuciłam obiad do reklamówki, po czym wsadziłam w gazetę zgniotłam i wywaliłam do kibla. Wiem. Straszne, ale musiałam. A jak wrzucałam do tej reklamówki mama woła : Gdzie jesteś ? , łysze że idzie , ale udało się . Szybka akcja i nie zauważyła.
A teraz każe mi zjeść kolację. Ale zaraz coś wymyślę.
Czułam się dzisiaj w miarę dobrze. Pomimo obecności mojej mega chudej i ślcznej z twarzy siostry ciotecznej ...
A brat, który mnie dawno nie widział bo studiuje ( cioteczny też ) przez około godzinę gadał jak to ja wyładniałam i jaką mam mega figurę i że mu się podobam.
Miłe, nie powiem, że nie.
Jutro wg. planu z pstatniej notki ma być 50 kcal.
Musi się udać.
I znowu będzie trzeba wywalić obiad ...
Pa;*