Wczoraj i dzisiaj ? Dwa dni ciągłego zawalania/napadu/odpuszczenia ? Jak zwął tak zwał. W każdym razie nie przytyłam wiele. Jakieś 0,5 kg więc nie tragedia.
I uśpiłam już chyba czujność rodziców, koleżanek.
Wszyscy myślą że to już koniec. Że koniec z dietą, koniec z odchudzaniem.
Otóż nie.
Schudnę jeszcze te 2-3 kg.
Jutro chyba wypad do rodziny... Ale bądź co bądź po tych dwóch dniach, jutro będzie maaax 1000 kcal. A postaram się w ogóle zamknąć w 800-900.
Poniedziałek-piątek ?
: ś: do 100 kcal
2ś: soczek kubuś do 150 kcal
o: do 250 kcal
ewentualnie ( jeżeli będę zmuszona ) kolacja do 100 kcal , a jeżeli nie to same herbaty i woda.
Także będzie max 600 kcal, z czego ok. 150 to sok.
Co myślicie ?
A no i będzie duuuużo ruchu. I słońca.
Codziennie rano bieganie, potem prysznic, śniadanie i spacer z psem.
Następnie soczek w torbę i miasto, działka, jezioro, sprzątanie domu.
Przygotowanie i zjedzenie obiadu.
Ponownie wypad z domu na jak najdłużej, najlepiej do wieczora, żeby nie jeść kolacji.
Po powrocie mięta i ćwiczenia.
I musi się udać. ;)