tylko ciebie chce...

'' kiedy jest ci zle, kiedy widzisz wszystko w czarnych barwach, kiedy nie masz przed soba przyszlosci, kiedy nie masz nic do stracenia, kiedy...kazda chwila jest dla ciebie ciezarem. ogromnym. nie do udzwigniecia. i nic, tylko ciagle sie gryziesz. i chcialbys za wszelka cene sie od tego uwolnic. w jakikolwiek sposob. a chocby i w najprostszy, ten najpodlejszy, tak by uniknac tego zmartwienia, ciaglego pamietania dzis i nazajutrz tego samego...nie ma go. jego juz nie ma. a skoro tak to chcialbys po prostu, zeby i ciebie juz nie bylo. chcialbys znikanc. cyk. bez zbednych problemow, bez zawracania glowy. tak, by nikt nie musial dopytywac sie z troska ''ojej...slyszales? tak dokladnie ona...nie wiesz co sie stalo...''. wlasnie zamiast tego koles opowie jak skonczyles, Bog jeden raczy wiedziec z iloma i jak bardzo wymyslnymi szczegolami, wyjedzie z czyms absurdalnym jakby jakby cie znal od niepamietnych czasow, jakby tylko on jeden mial naprawde pojecie o tym, co cie gnebilo. jakie to dziwne... tym bardziej, ze byc moze ty sam nie zdazyles sie w tym wszystkim na dobre polapac. i nic juz nie bedziesz mogl poradzic na to jedno wielkie ''podaj dalej''. zawracanie dupy. pamiec o tobie padnie ofiara pierwszego lepszego zlamasa, a ty nic nie bedziesz mogl na to poradzic...''

kochalam ta bluze...i wgl wszystkie twoje ubrania o kilka rozmiarow na mnie za duze...