Metysława pojechała w pensjonat, być może wróci do nas na wiosnę, ale to już najpewniej nie sama, bardzo ważna decyzja przede mną. Póki co siwa ogarnia się z ziemi, robi szał u kawalerów, hahaha, o siodle pomyślimy chyba dopiero na jesień, jak trener będzie miał czas, ale jak plan wypali to będzie łooooo...
1 marca pożegnaliśmy się z Gingersem, 12 lat to podobno dużo dla psa, ale ile by nie było, zawsze będzie za mało i człowiek nie jest gotowy na takie rozstania... A 6 ciężkich ttygodni walki z jego chorobą tak mnie przeorało psychicznie, że w ten sam dzień siedziałam i szukałam nowego psa, chociaż mieliśmy już nie brać.
Żeby nie było tak kolorowo, po serii nieszczęść, nerwów i płaczu związanych z wybranym innym psem, dotarła do mnie sucz belgijska o imieniu Goya...
Baba nie miała kłopotu to sobie groenendaela wzięła, adhd to mało powiedziane, szał totalny, na szkolenie się wybieramy, bo sama tego wypłosza chyba nie ogarnę, a może nawet w jakiś sport pójdziemy...?