Tak, tak mój koń wyglądał na pastwisku w styczniu
Kiedy miała cierpliwość do takiej pogody i do grzebania trawy spod śniegu
A teraz?
Od kilku dni nawet nie pofatygowała się zrobić obchód po pastwisku,
wychodzi tylko przed stajnię i pierwsza lepsza okazja, wraca do środka
O tragicznym podłożu nie wspomnę
Wiosno przybywaj, zimo wypie....!
Tak w ogóle to święta, a konkretnie niedzielę spędziłam pod kocem z niewiadomego pochodzenia gorączką 38,5,
która jak niespodziewanie się pojawiła, tak niespodziewanie sobie poszła.
Poniedziałek byłam już na chodzie, ale niestety do konia wyjść nie mogłam.
Środa pod znakiem dostawy siana i słomy (w ukochanych kostkach, yay!)
Nowe miejsce do składowania się znalazło, co mnie baaardzo cieszy
Nie wiem co tu jeszcze napisać, tak siedzę i prawie śpię,
męczę tą notkę od dłuższego czasu i chyba pora już iść spać.
Byle przetrwać do piątku, potem to zobaczymy co będzie
Sayonara