Słońce właśnie zachodziło, a ona nadal tam siedziała. Pogrążona we własnych refleksjach, przyglądała się roześmianym parom. Lecz na jej twarzy także gościuł uśmiech, którego nie rozumielii ludzie przechodzący obok. W końcu wydawała się samotna, a samotna dziewczyna dumająca gdzieś pomiędzy zagonioną społecznością, przykuwa wzrok, ale raczej nie wywołuje optymistycznych wrażeń.
Nagle się zerwała. Zaczęła biegać wokół drzew i alejek. Śpiewać i tańczyć, tzarzać się w liściach. I mimo, że nikt nie wiedział co się dzieje. Ona w tym momencie była szczęśliwa.