Nie wiem co się ze mną dzieję, rycze dziś jak dziecko. Trzęsę się, zapomniałam już jak to jest, mam nadzieję, że to przejściowe i to cholerstwo znowu mnie nie złapie. Nie chce już walczyć, matko chce zeby ktoś mnie przytulił, a później nie wyzywał mnie od dziwek. Miałam rzucić te fajki ale dziś było tyle pięknych sytuacji, żeby zapalić. Najpierw, byłam głodna więc nie miałam wyjścia. Później przez okno zobaczyłam pięknego ptaka, myślałam, że może coś śpiewa i przyciszyłam muzykę ale milczał, więc znowu poszłam zapalić tym razem ze smutku, tak strasznie chciałam go usłyszeć. Następnie napisał, że może zaprosze jakieś koleżanki, zrobimy ognisko a ja chciałabym dziś posiedzieć tylko z nim, obejrzeć jakiś film, pogadać, napić się. Znów paliłam i płakałam. Nie wiem jak to pochamować, do łez doprowadzają mnie rzeczy nieistotne i błache, a jednak. Zaraz wezme prysznic, umyję się żelem truskawkowym, żeby pachnieć wiosną, tak bardzo chciałabym być jego słońcem.