Kokosowo-kuchenne rozmówki:
-Weź go połóż! Nie tak odwrotnie - powiedziałam Aga
- Przecież wiem jak, tłukę w niego i tłukę i nie chce pęknąć.
- Na ziemie go! Zozbroimy skubanego, aż wiórki polecą. Rozpłaszczymy go, przywalimy, kwiczał będzie orzech jeden.
- Mocniej go tłucz, mocniej! Aż pęknie.
- No nie chce. Trzyma się ostro.
-Sposobem go!
- O! Mokro coś?!
- Puścił, kubek daj, trzeba "mleko" wytrząść.
A to woda była :p
Tak orzecha kokosowego się zachciało dzieciom, więc postanowiły go kupić, a potem dobrać się mu do skóry. A twardy był jak kamień. Jednak dzieci pomysłowe są, więc szybko sobie z nim poradziły. Roztłukły go na kawałeczki, pokroiły a potem się objadały białym miąszem z czekoladą.
Pycha...tylko że kalorii dużo, i teraz to będę musiała spalić, przez tydzień dieta jak nic.
.